Cześć, cześć.
Przed Wami kolejna, piąta już część 'Lalkarstwa w Pigułce'. Mam nadzieję, że nie zrąbałam tego aż tak bardzo, bo nie potrafiłam napisać tych kilku paru stron przez miesiąc. W ogóle nie potrafię się skupić i cały czas jestem zmęczona - moje cudowne zdrowie trochę jebie mi życiowe plany.
Przepraszam za długi brak noty, ale powód był niezależny ode mnie.
Przy okazji - omg wut ponad 20 000 wejść! >:O Weźcie, bo się zarumienię.
Dziękuję za komentarze, perwersiątka. <3 Motywujecie mocno.
Koniec mego paplania, enjoy~!
________________________
Otworzyłem
powoli oczy.
Jak
wielkie było moje zaskoczenie, kiedy – zamiast bladej twarzy
Sasoriego – zobaczyłem ciemność. Dopiero po dłuższej chwili
dotarło do mnie, że leżę na czymś miękkim, konkretniej łóżku.
W dodatku nie byle czyim.
Pokój
przesiąknięty był charakterystycznym zapachem trocin i
specyficznego dezodorantu, konkluzja: trafiłem do przysłowiowej
paszczy lwa.
Stojący
na szafce budzik poinformował mnie uprzejmie, że jest zaledwie
piętnaście po czwartej, co przyprawiło mnie o mentalny okrzyk
zgrozy.
Zastanawiając
się ciężko, co właściwie miało tu miejsce, podniosłem się na
łokciach, by zlustrować stan pomieszczenia. Ku mojemu delikatnemu
zdziwieniu, nie zauważyłem żadnych roztrzaskanych/opróżnionych
butelek sake, ani w ogóle jakichkolwiek śladów czyjejś
działalności. Pokój był sterylnie wręcz czysty, a wszystko w nim
wydawało się być ułożone jak od linijki. Co do jednej, małej,
zasranej laleczki.
Westchnąłem
ciężko. Skoro nie najebałem się w trupa, to jakim cudem w mojej
pamięci ziała wielka czarna dziura? Cała sytuacja była bardzo
podejrzana, zważywszy na fakt, że nie zjadłem nic, wątpliwego
pochodzenia, zwłaszcza od Tobiego. Czyżby to ta piekielna
herbata...?
Zmarszczyłem
brwi z zamiarem wyniesienia się do domu, kiedy poczułem niepokojące
łaskotanie po ramieniu.
Na
myśl przyszło mi coś absurdalnego, więc spojrzałem w tamten
punkt i natychmiast dostałem mentalnego zawału. Niestety, ów
absurd okazał się być najprawdziwszą prawdą.
Otworzyłem
bezmyślnie usta, wybałuszonymi oczami wślepiając się w czerwoną
czuprynę, której właściciel spał sobie spokojnie z wyjątkowo
niewinnym wyrazem twarzy, przyciskając kurczowo do siebie kłąb
zrolowanej kołdry. Żeby w pełni oddać powagę sytuacji, nie miał
na sobie koszulki ani spodni. Przez moment poczułem się jak w
saunie, modląc się gorliwie o to, żeby pewne partie mojego ciała
pozostały na ten widok obojętne. Wielki Sasori Akasuna, postrach
uczelni, spał właśnie koło mnie bez ubrań, wyglądając przy tym
jak bezbronna maskotka do zaspokajania pederastycznych żądz
seksualnych potencjalnych napaleńców. I zdaje się, że byłem
jednym z nich.
Trzęsącą
się z przejęcia ręką odgarnąłem mu włosy z czoła, by jeszcze
raz przekonać się o tym, jak bardzo jest przystojny. Jego uchylone
lekko usta były chyba najbardziej kuszącą rzeczą, jaką
kiedykolwiek widziałem w życiu. Jednakże, świadomość że
padłbym trupem, gdybym go teraz pocałował, skutecznie trzymała
moje zapędy na wodzy. Mimo wszystko, nie chciałbym umrzeć w tak
młodym wieku.
Jedynym
racjonalnym sposobem na opanowanie sytuacji, jaki przyszedł mi wtedy
do głowy, była dyskretna ewakuacja z sypialni i dłuższa randka ze
swoją prawicą. Wstałem więc ostrożnie, żeby go przypadkiem nie
obudzić, po czym wyszedłem z pokoju, cichuteńko zamykając za sobą
drzwi. W glorii triumfu, że udało mi się wyjść niepostrzeżenie,
wyprostowany dumnie niczym uhonorowany żołnierz, uczyniłem parę
równie dumnych kroków w przód.
A
potem niezwykle patetycznie zjebałem się ze schodów, rozwalając
przy tym ozdobny wazon, z którego, prosto na moją twarz, wylała
się woda. Dopiero wtedy dotarło do mnie jak bardzo boli mnie głowa.
Jęknąłem głucho, łapiąc się za nią, kiedy oślepiło mnie
światło, a na odległym szczycie schodów, jak sędzia nad
skazańcem, stanął półnagi Akasuna. Przetarł oczy, spojrzał na
mnie jeszcze raz, po czym palnął się otwartą ręką w czoło.
-
Kawamoto, ty skończony kretynie, wyjaśnij mi, proszę, jakim cudem
spadłeś ze schodów DWA razy w ciągu dwunastu godzin? - spytał
słabo z miną męczennika, opierając się o poręcz.
-
Moja głowa... - stęknąłem tylko w odpowiedzi, przekręcając się
na brzuch, by nie oślepnąć od nadmiaru nagłej światłości.
Byłem na tyle obolały i oszołomiony, że sens jego wypowiedzi stał
się dla mnie jasny dopiero po dłuższej chwili płaszczenia się na
mokrym dywanie.
A
więc spadłem ze schodów. Spadłem ze schodów w biały dzień,
kiedy było jasno. Nie mam zwyczaju spadać ze schodów w takich
warunkach, wniosek – coś musiało mi w tym pomóc. I cokolwiek to
było, wydało na siebie wyrok bolesnej śmierci.
-
Znowu się poślizgnąłeś? Nie, po prostu nie wierzę - skomentował
pełnym cierpienia głosem Sasori, schodząc w dół by podnieść
mnie z podłogi i zataszczyć na kanapę. - Siedź tu i nie ruszaj
się. Zaraz przyjdę.
Rzucił
mi ostatnie, pełne niedowierzania spojrzenie, po czym zniknął w
drugiej części domu.
Wbiłem
otępiały wzrok w przeciwległą ścianę. W głowie pulsował mi
mocny ból. Chyba naprawdę ktoś rzucił na mnie klątwę, bo jak to
możliwe, żeby pakować się w podobnie idiotyczne sytuacje tak
często?
Akasuna
wrócił po chwili, niosąc worek z lodem który bezceremonialnie
wepchnął mi w ręce, rzucając jakiś kąśliwy komentarz na temat
stanu mojej inteligencji. Postanowiłem milczeć, kiedy narzucił na
siebie koszulę i oparł się o stół. Spojrzenie jego czekoladowych
oczu spoczęło na mnie. Ten wzrok był tak natarczywy, że poczułem
się jakby grzebał właśnie w najintymniejszych zakamarkach mojego
umysłu, co w tej sytuacji raczej groziłoby moją śmiercią.
-
Co? – burknąłem w końcu, mrużąc oczy.
Sasori
uniósł brwi.
-
Wydaje ci się, że możesz mnie molestować, kiedy śpię? –
Nachylił się w moją stronę, opierając dłonie o kolana i
wykrzywiając lekko wargi.
Podejrzewam,
że nie chciałbym zobaczyć mojej miny w tamtym momencie. Krew
odpłynęła mi z twarzy, a od czubka głowy po całym ciele
przebiegł po mnie złowieszczy chłód.
-
Nie mam pojęcia, o czym mówisz – odparłem z dogłębnie oburzoną
miną, która pewnie przypominała bliżej niezidentyfikowany wyraz
zażenowania. Jedna z brwi Akasuny uniosła się jeszcze wyżej.
Wyglądał teraz jak rasowy sadysta, zastanawiający się nad
najbardziej wymyślną torturą, jaką może zaserwować swej
ofierze. Haki do mięsa czy może miażdżarka…?
-
Kawamoto, czy ty masz mnie za debila? – odezwał się rzeczowym
tonem, jakbyśmy rozmawiali właśnie o kilku nowych kapach, które
zamierza komuś wstawić.
-
Nie – odparłem półgębkiem.
-
Myślałeś, że nie będę tego pamiętał? Albo może, że
zignoruję podobną bezczelność z twojej strony? – Z każdym
słowem brzmiał coraz bardziej jadowicie. Cofnąłem się bezwiednie
w tył, mając ochotę wchłonąć w oparcie kanapy. Dlaczego zawsze
ja…?
-
Przecież nic nie zrobiłem – zaprzeczyłem wreszcie jego
przesadzonym zarzutom, marszcząc w irytacji brwi. – Masz taki
problem, bo dotknąłem twoich włosów?
-
Wystarczyło mi na moment otworzyć oko, żeby zobaczyć jak wisisz
nade mną i prawie się ślinisz – niemal wszedł mi w słowo,
pochylając się bardziej w moją stronę. – Aż tak bardzo chcesz,
żebym cię przeleciał?
-
Prze… co? - Otwarłem bezmyślnie gębę, patrząc na niego ze
skrajnym niedowierzaniem.
-
Głuchy jesteś? – skrzywił się. – Czy może masz jakieś
zatory w synapsach?
-
Chcesz mnie przelecieć? – spytałem kretyńsko.
-
To TY tego chcesz. Freud miałby z tobą niezły ubaw, dzieciaku –
zdiagnozował ze stosowną dozą cynizmu, po czym wstał, wyjął z
szafki czysty ręcznik i bez słowa wyszedł z pokoju.
Gapiłem
się jeszcze długo w miejsce, w którym zniknął mi z oczu, z
szeroko otwartą gębą i kompletnym mindfuckiem, jeszcze raz
analizując tę bardzo owocną rozmowę sprzed momentu.
Szum
prysznica dobiegał jakby z oddali, potęgując moje poczucie
beznadziejności. Wstałem więc powoli, z zamiarem uskutecznienia
dyplomatycznego odwrotu na Ikebukuro, kiedy, ku mojemu ostatecznemu
zdziwieniu, usłyszałem dzwonek do drzwi. W pierwszym momencie byłem
pewien, że słuch odwala mi jakieś przykre numery, ale przygłupawy
sygnał odezwał się po raz kolejny, i znowu. Z podejrzliwą miną
przeszedłem do przedpokoju, po czym z wahaniem otworzyłem drzwi.
-
No cześć, profe… - Przede mną stała dziewczyna. Raczej niska, o
gęstych włosach w kolorze jasnego brązu, upiętych w wysoki kucyk.
Prosta grzywka opadała jej na wytuszowane mocno rzęsy, którymi
okolone były wielkie oczy. Miała na sobie chorą ilość tapety, a
ubrana była w lolicią kieckę, co razem dawało efekt porcelanowej
lalki. - …sorze.
Odchrząknąłem
znacząco. Gdzieś w mojej klatce piersiowej odezwał się rządny
krwi potwór, o którego istnieniu, jak dotąd, nie miałem pojęcia.
Co to za…
-
Profesor jest chwilowo niedostępny. Coś przekazać? – odezwałem
się chłodno.
-
Zaczekam w środku – odparła, patrząc na mnie dziwnie.
-
Słucham?
-
Przychodzę na dodatkowe zajęcia z lalkarstwa – wyjaśniła pełnym
wyższości tonem, patrząc na mnie jak na kupkę starego ryżu.
Uniosłem wysoko brwi, mając ochotę zwyczajnie ją unicestwić.
-
Jest piąta rano.
-
Wiem, która jest godzina – fuknęła opryskliwie. – Wpuść
mnie.
Wciągnąłem
głośno powietrze, zastanawiając się w jaki sposób ją stąd
wyjebać, kiedy zjawił się Akasuna i odciągnął mnie od drzwi, by
samemu stanąć w progu.
Przez
moment nie wiedziałem kogo bardziej mam ochotę zabić, bo ta mała
dziwka nagle dostała ostrych rumieńców, zaczynając świergolić
słodkim głosikiem, a okrycie wierzchnie Sasoriego ograniczało się
do przewiniętego w pasie ręcznika. Co za jebany prowokator…!
-
Ach, Yuka. Zapomniałbym. – Akasuna westchnął głęboko,
przecierając twarz dłonią. – Wejdź i wyciągnij projekty, zaraz
do ciebie przyjdę.
-
Oczywiście, profesorze. – Lalunia natychmiast zatrzepotała
rzęsami, gdy przesunął się na bok, by wpuścić ją do środka.
Zdjęła szybko swe obrzydliwie przesłodzone lolicie buciki i minęła
mnie z napuszoną miną, wchodząc prosto do pracowni Sasoriego.
Pracowni. Do jego pracowni.
Zesztywniałem
kompletnie, przenosząc zszokowane spojrzenie z jej pleców na
stojącego wciąż w przedsionku Akasunę, obserwującego mnie z
uniesionymi brwiami.
-
Kto to? – zapytałem, tłumiąc w sobie dziwną chęć jebnięcia
mu w twarz.
-
Studentka, wydział lalkarstwa. Punktualna, sumienna i bardzo zdolna
– odparł rzeczowo, nie spuszczając ze mnie badawczego wzroku.
-
Płaci w naturze? – wymsknęło mi się, zanim zdążyłem ugryźć
się w język.
Sasori
wyprostował się, podszedł do mnie powoli i oparł rękę o ścianę
obok mojej głowy. W jego oczach tliło się rozbawienie.
-
Mnie się wydaje, czy ty jesteś zwyczajnie zazdrosny?
-
Że będziesz się teraz pastwił nad kimś, komu sprawia to
przyjemność? Nie sądzę – warknąłem, zirytowany. Niech sobie
nie myśli, że będę jego kolejną tępą dziweczką do kolekcji.
Nigdy więcej.
-
Zazdrosny Kawamoto, a niech mnie – uśmiechnął się cynicznie,
patrząc mi prosto w oczy. – Jeśli w jakiś sposób sprawi to, że
staniesz się mniej kłopotliwy na czas jej obecności: nie
interesują mnie kobiety.
-
Ach tak? – prychnąłem. Przez myśl przeszło mi, że zachowuję
się jak zazdrosna baba w ciąży. Natychmiast poczułem żywy ogień
na twarzy. – Nie obchodzi mnie to.
Akasuna
uniósł wysoko brwi, po czym, bez jakiegokolwiek komentarza, złapał
mnie za pasek od spodni i zaciągnął po schodach do sypialni.
W
następnej chwili leżałem pod nim na łóżku, oddychając nierówno
z szeroko otwartymi oczami. Z jakiegoś powodu już się nie
uśmiechał; jego mina wyrażała coś bardzo dziwnego, co nie do
końca byłem w stanie zinterpretować. Patrzył na mnie jak na te
swoje pieprzone lalki.
-
Nie obchodzi cię to…? – powtórzył moją wypowiedź sprzed
chwili, sunąc powoli palcami po moim uchu, potem twarzy, by na końcu
obrysować kciukiem kontur ust.
-
Dlaczego miałoby? - Wykrzywiłem nieco wargi, choć wewnątrz
trzęsłem się jak galareta. Sasori pochylił się jeszcze bardziej
i szepnął mi tuż przy uchu:
-
Może dlatego, że z jakiegoś powodu ciągle tu wracasz? - Cichy ton
jego głosu podziałał na mnie jak podkręcony mocno defibrylator. -
Od roku robię wszystko, żeby utrudnić ci zaliczenie studiów, a ty
wciąż i wciąż mnie prowokujesz, zamiast unikać jak ognia. Nie
jestem ślepy, Deidara.
Przełknąłem
ślinę, wpatrując się tępo w rozmazane czerwone kosmyki,
opierające się na moim nosie. Idealny, podniecający zapach jego
skóry bardzo nie pomagał mi w wymyśleniu ciętej riposty, ani w
ogóle w zrobieniu czegokolwiek.
-
Więc dlaczego mi pomagasz? - odezwałem się w końcu,
sparaliżowany.
-
Zadajesz niewłaściwe pytania - Podniósł nieco głowę, a ja
poczułem zimny czubek jego nosa na policzku. - Zabawna sytuacja, nie
sądzisz...?
Pomyślałem
potem, że z pewnością pójdę do piekła, ale Akasuna naprawdę
potrafił całować. Gorący dreszcz zalał moje ciało, kiedy
poczułem jego palce we włosach, podczas gdy drażnił językiem
moje rozchylone wargi. Przez moment spróbowałem przejąć
inicjatywę, ale zdominował mnie natychmiast, całując głęboko,
gorąco, palcami odpinając guziki mojej koszuli, by zacząć
pocierać jeden z moich sutków. Westchnąłem mu cicho w usta, a
spodnie nagle stały się na mnie za ciasne.
-
Aż tak ci się podoba? - oderwał się od moich warg i przesunął
dłoń na mą uwięzioną w jeansach męską dumę. Musiałem zrobić
wyjątkowo głupią minę, bo uniósł w górę kącik ust, zanim
rozpiął mi rozporek i bez słowa wyjął z bokserek domagającego
się uwagi penisa. Chwycił go w rękę, a ja syknąłem cicho,
zagryzając wargę.
-
Na dole jest twoja lalunia, zapomniałeś? - zauważyłem z nutką
konsternacji.
-
Dlatego masz być cicho, rozumiemy się? - odparł beznamiętnie, po
czym osunął się niżej z podejrzanym wyrazem skupienia na twarzy.
W następnym momencie zmuszony byłem wgryźć się we własną rękę,
by nie jęczeć na cały dom. Palce drugiej ręki zacisnąłem na
jego włosach, postękując nieprzerwanie i odlatując mentalnie w
niebiosa. Nie miałem pojęcia jakim cudem robił to tak niesamowicie
sprawnie, ale jego jego umiejętności przechodziły moje najśmielsze
wyobrażenia, skutkiem czego doszedłem dosłownie w parę minut,
prosto w jego usta.
Akasuna
odchrząknął, podnosząc się do siadu i ocierając wargi wierzchem
dłoni.
-
Co to w ogóle było? - spytałem, usiłując uspokoić oddech.
-
Może mi powiesz, że nie miałeś na to nadziei od dłuższego
czasu? - uniósł brwi, po czym wstał i zrzucił z bioder ręcznik,
by włożyć na siebie świeże ubranie. Tym razem czarna koszula,
tegoż koloru jeansy plus jego profesorkowe okularki, które zakładał
tylko do opisywania projektów. Still sexy.
-
A niby skąd możesz to wiedzieć? - Usiadłem oburzony, zapinając
rozporek.
-
Wydedukuj sobie, Sherlocku. - Rzucił tylko, wyciągając z szafki
jakieś papiery i przybory. - Skończę za dwie godziny, prześpij
się w tym czasie. W razie czego będę na dole.
I
z tymi słowami na ustach zostawił mnie samego w sypialni z poważnym
kacem moralnym. Wpełzłem powoli pod kołdrę, wydobywając z
kieszeni telefon w celu wystukania kilku głupich słów do Tobiego,
ale niestety ten kretyn już mnie ubiegł.
Otwarłem
skrzynkę odbiorczą, a moim oczom ukazał się Bardzo Złowieszczy
Mail.
Tobi:
Nie zabij mnie, senpai, nie zabij, nie zabiiiiij! Zostawiłem to w
restauracji, ale odzyskam!!
Serce
stanęło mi w miejscu, a w myślach ukazał się obraz najbliższego
sklepu z dobrą bronią palną. Po tylu latach nadszedł w końcu
sądny dzień, w którym miałem zostać mordercą.
Kocham Cię !!! Kocham, kocham, kocham! Notka była super. Uwielbiasz nas podręczyć? Jak możesz tak rzadko pisać?! Ale i tak Cię kocham, za to co i jak piszesz. Czekam na kolejną, mam nadzieję, że będzie wcześniej :D. Kocham Cię <3
OdpowiedzUsuń100 % POPIERAM.
Usuń--> Emilka C
UsuńJa też! Ja też!
To było tak bardzo piękne T^T Pragnę więcej. Pisz więcej. Jesteś zajebista.
OdpowiedzUsuńMemory, weź spokojny, głęboki oddech i uspokój się. No już, oddychaj... oddychaj... NUŻ CHOLERA, HANNAMI! Ty to jednak jesteś mistrzem *u*
OdpowiedzUsuńZazdrosny Deidara był taki słodki (taa, może nie chciał się przyznać, ale był, nie? xD) <33 Sasori też jest... mh xD
No i ubóstwiam Tobiego, zdecydowanie moja ulubiona postać <3 Te jego nieogarnięcie <333
Nie każ nam więcej tyle czekać x.x No wiesz co? :c
Nowy szablon, jak widzę? Spoko jest, ale tamten wydawał się być ładniejszy :3
Cześć, cześć ~
OdpowiedzUsuńJestem twoją nową czytelniczką *fanką ;w;* i od razu napiszę; zakochałam się w twoich opowiadaniach, sposobie pisania i w ogóle.
Przyjaciółka poleciła mi twojego bloga.
Na moją prośbę. Ona jest fanką SasoDeia, ja osobiście nienawidziłam tego paringu, postanowiłam coś tam przeczytać.
Jak przeczytałam twoje opowiadania, tak go pokochałam C:
Powinnam napisać, jak bardzo podoba mi się twój sposób pisania, ale brak mi na to epitetów. To coś zbyt pięknego do opisania.
Czekam na dalsze części.
Pozdrawiam, Yaarie.
Uwielbiam to opowiadanie całą sobą <3
OdpowiedzUsuńZazdrosny Dei.. o dziewczynę :o
Sasor zdecydowanie próbuje doprowadzić do zawału naszego Dei'a i tą dziewczynę, paradując w samym ręczniku. Czy on nie wie, że to karalne? ;_;
Tobi taki zakręcony, że Deidara planuje morderstwo. Chociaż, ładnym blondynem w czarnym kombinezonie bym nie pogardziła.. ^v^
Usiądź sobie teraz w wygodnym fotelu, bo będzie długo. Może nawet bardzo - nie zamierzam sobie żałować i może nawet odrobię braki w objętości powyższego rozdziału. Btw czy tytułowe "w pigułce" należy interpreto- DOBRA, KONIEC ZE ZGRYŹLIWYMI SUGESTIAMI! (w tej dziedzinie)
OdpowiedzUsuńChcę powiedzieć, że jestem Ci ogromnie wdzięczna, że piszesz bloga; poświęcasz czas, zdrowie, tudzież życiowe plany, aby osoby mego pokroju mogły się cieszyć do monitora gdy tylko ukaże się nowa notka. W tym miejscu pragnę skierować wielki ukłon w Twoją stronę, jednym słowem - dziękuję ^^.
ALE przecież ja jestem tutaj od krytykowania, wszystkiego, co się da więc...
Zacznę od tego, że nie wiem, co zainspirowało cię do tej historii, ale mam wrażenie, że były to jakieś osobiste przeżycia - przejdźmy do sedna:
Najwyraźniej pani Hannami, podobnie jak Deidara, spadła ze schodów i zapomniała, jak skończyła się poprzednia część - co za tym idzie - nie wie, na co liczyły czytelniczki... Ewentualnie Hannami jest najzwyczajniej w świecie wredna ;__;
Po wtóre: kto umawia się na korki o 5... Poważnie, KURWA WTF?
A propos: Po cholerę Saso bierze prysznic w środku nocy?
a) Robi to wyłącznie po to, żeby prowokować swoją (prawie) niewinną ofiarę w postaci Dei'a,
b) zapomniał umyć się wieczorem czy raczej
c) "dłuższa randka ze swoją prawicą"?
W każdym razie sytuacja robi się ciekawa, a ja na chwilę obecną, mogę jedynie domyślać się czy szanowny pan profesor leci na dwa (żeby tylko :D) fronty, lub jest zupełnie szczery wobec swojego ulubionego studenta. Uhhhh znowu nie mogę się doczekać następnego! :C
Z racji, że dzisiaj sprawiłaś mi poważny dylemat, opowiem ci historyjkę.
-RETROSPEKCJA-
Zajebana w akcji, jak zwykle z resztą o tej godzinie, dokładniej mówiąc - o 6:37 nad ranem - włączyłam komputer w celach bliżej znanym każdemu graczowi 'gier w przeglądarkach w czasu rzeczywistego'. Odruchowo wręcz, włączyłam również zakładkę odsyłającą na wiadomego bloga. Wtem mój mózg momentalnie wyszedł z trwającego do tej pory stanu hibernacji. W tym momencie pojawił się wewnętrzny spór. "Przeczytać, czy nie przeczytać - oto jest pytanie!"
Pierwsza z opcji niechybnie spowodowałaby spóźnienie na autobus do szkoły, co zaś, w najgorszym wypadku, skończyłoby się porannym 14sto kilometrowym wyścigiem z czasem. Druga opcja sugerowała raczej model 'grzecznego' ucznia, w konsekwencji odłożenie lektury na popołudnie.
Jak zwykle w takiej sytuacji wybrałam wariant trzeci (czyt. MISJA: PRZECZYTAJ ZAJEBIŚCIE SZYBKO... reszta jakoś się ułoży). Nie była to najlepsza z decyzji w życiu, gdyż umiejętność szybkiego czytania zawiodła. Z tego względu poznałam zaledwie połowę treści, a przez następne 8 godzin nie mogłam się skupić na niczym poza marzeniem o powrocie do czytania.
KONIEC
Wniosek?
Zawsze znajdę przysłowiową 'dziurę w całym', więc zaiste, jeżeli moje czepialstwo Cię wkurwia, to uświadom mnie to może przestanę ;D
...A poprzedni motyw o wiele bardziej mi się podobał :<
O Jezu, że Ci się chciało. Dziękuję za wyczerpujący komentarz. c:< A teraz pozwól, że Ci odpowiem:
Usuń1) Hannami nie zapomniała, na czym skończył się rozdział, tylko wpadła na kompletnie inny pomysł, który koniec końców i tak ewoluował w jeszcze inny. xD
2) W następnej nocie dokładnie wyjaśnię, dlaczego pan Akasuna udziela korków tej panience o tak szatańskiej porze. c:<
3) Cóż, myślę że to nic dziwnego brać prysznic zaraz po obudzeniu, zwłaszcza jeśli ktoś pcha ci się na chatę, a czujesz się nieświeżo. xD
Co do reszty Twojej wypowiedzi - piszę, bo lubię, a skoro są ludzie, którzy chcą czytać moje twory, to tym bardziej motywuje.
No i, co do retrospekcji - cieszę się, że moja pisanina wywołuje takie życiowe dylematy. xD Anyway, miło mi. <3
PS Szablon zmieniłam, bo ten idealnie pasuje do treści noty.~
Notka cudowna! Szkoda że tak maało scenek erotycznych hihi xD Mam nadzieję że notka się szybko ukarze i bedzie ciekawa jak ta a być może jeszcze ciekawsza ^_^ Duuużo weny życzę. Pozdrowionka :*:*
OdpowiedzUsuńRozdział świetny. Piszesz cudownie, aż mi słów braknie na komentarz
OdpowiedzUsuńgdy czytałam to pierwszy raz myślałam, że spadł z dwóch schodków XD
OdpowiedzUsuńrozdział jak zwykle cudowniaśny, czekam na więcej <3
Ooooja! Deidara zazdrosny, hm? ;>;> XD A niech tak będzie xd Czytałam to i patrzyłam co chwila na te obrazki obok w szablonie.. i idealnie oddawały co poniektóre sytuacje, że o-ja-pierdolę *U*. I to jebnięcie ze schodów XD AHahah xd Hę.. Skąd u Akasuny wziął się Dei? XD No i ta laska.. Yuka, tak? Tak szybko, jak się pojawiła, tak ma zniknąć xd Zorganizujemy wspólnie mord z Dei'em xD Omnomnom, będzie sieczka xd Nie cierpię takich plastików.. =.= . Więc won mi, Yuka XD
OdpowiedzUsuńCudo. Mam nadzieję, że szybko zdobędziesz siły i napiszesz nam następną część :33
Możliwe, że już o tym mówiłam, ale co tam, najwyżej się powtórzę: podoba mi się to, że tak umiejętnie wplatasz przekleństwa do tekstu i nie staje się on przez to prostacki i ordynarny, tylko raczej po prostu swobodny.
OdpowiedzUsuńCzytając ten i poprzedni rozdział (ach, zaległości) momentami miałam wrażenie, że sama nie do końca wiesz, o czym chcesz pisać. Momentami brakuje mi w tej historii jakiegoś jednego, sensownego wątku, którego można by się trzymać, tymczasem odnoszę wrażenie, że poruszasz tutaj kilka innych na raz i nie dokańczasz ich. No, przynajmniej na razie, co zważywszy na fakt, że jest to raczej jeden z wcześniejszych rozdziałów, może ulec zmianie wraz z dalszym rozwojem wydarzeń, wiadomo c:
Inną sprawą, której nie do końca rozumiem, jest robienie z absolutnie wszystkich dziewczyn w tym ficku wymalowanych, pustych dziewczątek mających jedynie powietrze między uszami. Naturalnie rozumiem, że tak naprawdę mało kto lubi takie osoby i w ten sposób najłatwiej jest wzbudzić niechęć czytelników do tejże postaci, jednak - jako osoba lubiąca głębokie charaktery - wolałabym, by działo się to poprzez negatywną osobowość danej osoby, a nie tylko przez jej wygląd, gdzie tapeta mówi o wszystkim. Tylko nie myśl, że bronię słodkie plasticzki (czy słodkich plasticzków...? jak to się odmienia? ;__;), mam ich w swoim otoczeniu tyle, że idzie rzygać dalej niż się widzi... Wracając, uważam, że masz naprawdę bogatą wyobraźnię i jeszcze większe zdolności, więc nie powinno sprawić Ci większego problemu wymyślenie kogoś, kto faktycznie wzbudziłby niechęć Deidary nie tylko zewnętrznym wyglądem, ale też zachowaniem, czy swoimi działaniami. Byłby to przy okazji ciekawy dodatek do fabuły. Takie przynajmniej jest moje zdanie. Wprowadzanie pustych dziewczątek zabiegających o względy głównych bohaterów niemiłosiernie kojarzy mi się z marysuistycznymi blogaskami, gdzie wszystkie dziewczyny mogące stanowić jakąkolwiek konkurencje przedstawiane są jako głupie i najczęściej różowe z dodatkiem miseczki C.
Pomijając te dwa drobne aspekty, całość bardzo mi się podoba, a wykreowany przez Ciebie Sasori ocieka seksem tak bardzo, że ledwo można się skupić przy pisaniu komentarza, bo spogląda na mnie z prawej strony spod tych swoich okularków C: Jest przy tym zabójczo kanoniczny, co wzbudza mój ogromny podziw.
Pozdrawiam :3
Mam nadzieję, że nowa część wyjdzie w majówkę :333
OdpowiedzUsuńBoże, kocham, kocham, kocham, kocham, kochaaaaaaaaaaam to *W* Nic więcej nie potrafię z siebie wykrztusić *W* /Blond Yuurei Zombie
OdpowiedzUsuńPo prostu kocham to opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńSasori mnie powala jaram sie nim w ten sam sposób co deidar wkurza mnie a jednak jest zbyt sexy xD czekam na więćej jesteś zbyt utalentowana jak dla mnie!/Hatake Yuno
OdpowiedzUsuń