Mój komputer wciąż nie żyje, w międzyczasie musiałam wyjechać na dwa tygodnie, co równało się byciu offline przez cały ten czas, dlatego też zjawiam się z (napisanym na nowo!) rozdziałem dopiero teraz.
Szczerze mówiąc, wpadłam na fabułę tego rozdziału w bardzo kontrowersyjnych okolicznościach, więc przygotujcie się na dziwne akcje, aczkolwiek mam nadzieję, że trochę szybszy wątek będzie dla Was miłą odmianą, bo dla mnie jest.
Mam nadzieję, że jeszcze nie spisaliście mnie na straty i ktoś w ogóle to przeczyta, w innym wypadku nie wiem kiedy pojawi się następna nota, o ile w ogóle nie zamknę bloga. Niestety prowadzenie go kosztuje mnie teraz, o dziwo, trochę problemów i nie chciałabym, żeby moja praca była olewana, bo w takim wypadku nie ma sensu nad tym siedzieć.
Dziękuję za uwagę.
Dedykacja dla wszystkich, którzy jeszcze czytują moje twory.
Nagroda będzie zacna, powiadam. c:<
Enjoy~!
----------------------------------------------
Usiadłem zdębiały na skraju łóżka, ignorując zsuwającą się
smętnie pościel, która nostalgicznie i z cichym szelestem wylądowała pod moimi
stopami. Jezu, kurwa, Chryste. Klękajcie narody.
Tobi zgubił moja Ostateczną i Tajną Broń w gej barze.
‘Pora umierać’, pomyślałem, podnosząc się z tragiczną
niechęcią, po czym włożyłem wymięte ubranie, chwyciłem torbę i zwlokłem się po
schodach, by jak najciszej uciec z tego przeklętego miejsca. Sasori siedział z
niunią w pracowni, więc nie obchodziło go absolutnie nic poza spełnianiem się
seksualnie na dziewiczych kawałkach drewna, które byłem zmuszony osobiście
wtargać tam z ogrodu pod groźbą psychicznych tortur. Ewakuacja przebiegła po
mojej myśli, toteż moment później byłem już w drodze do jakże uroczej nory
rozpusty, jaką jawił się ów chory lokal, obsługiwany przez równie chorego
kelnera.
Wyszarpałem z kieszeni telefon, przeciskając się pomiędzy
ludźmi na wyjątkowo wąskiej uliczce i cudem wybrałem numer.
Pierwszy sygnał. Drugi. Odbierz, bo urwę ci…
- Halo?
- TY SKOŃCZONY, PERMANENTY, NIEDOROZWINIĘTY DEBILU –
przywitałem się uprzejmie, dysząc wściekle do słuchawki. – Czy ty POSIADASZ
mózg?
- Co? – Odezwał się zdziwionym tonem.
- Tak myślałem. Jeśli nie znajdę tego w barze, upierdolę ci
nogi przy samej dupie, rozumiesz?
Wściekłość pulsowała mi w głowie, potęgowana przez tłok, od
którego robiło mi się duszno. Stan beznadziejności ewoluował w chęć mordu. Tobi zaczął tłumaczyć się w jakiś kretyński
sposób, więc wyłączyłem się natychmiast, przyspieszając kroku.
Nie sądziłem, że jedna głupia osoba jest w stanie tak bardzo
podnieść mi ciśnienie. Przepchnąłem się wreszcie przez ostatni zakręt, po
drodze obrywając w plecy czyimś łokciem i cały spięty otwarłem drzwi
restauracji z ponurym planem rodzącym się w umyśle.
***
W
pełnej napięcia ciszy i z grobową miną, wyprostowany sztywno na stołku
obserwowałem Hidana, który właśnie wlewał w swą niewyparzoną paszczę trzeciego
z kolei drinka. Przełknąłem nerwowo ślinę.
-
Więc ściągnąłeś mnie tu, bo Kakuzu za piątaka powiedział ci, że ja mam twoje
gej porno o Akasunie? – powtórzył, nie spuszczają ze mnie napalonego wzroku, po
czym oblizał się obleśnie.
Wziąłem
głęboki wdech, ostatkiem sił powstrzymując się od wykorzystania flaszki po sake
jako trwałego knebla.
-
Po pierwsze: to nie było żadne gej
porno. Po drugie…
-
Gejporno, fapfolder, jeden chuj – dorzucił tylko, nalewając sobie kolejna
porcję alkoholu.
Zdołałem
przemówić do siebie, że w obliczu jego stężenia niedorozwoju moje sprostowania
nie mają najmniejszego sensu, więc skrzywiłem się tylko, czując palącą falę
zażenowania.
-
Możesz po prostu oddać mi tego jebanego pendrive’a?
-
A czy ja powiedziałem, że go mam? – Hidan wzruszył ramionami, zakładając ręce
na piersi, a ja otworzyłem szeroko usta w niemym wyrazie niedowierzania i
rozpaczy. – Widziałem tę twoją pierdółki przez ułamek sekundy na stole, zanim
dosiadł się do niego Uchiha ze swoim wiecznym bólem dupy.
-
Jaki znowu Uchiha? - jęknąłem, chowając twarz
w dłoniach.
-Madara.
Nie da się nie kojarzyć. Pewnie zabrał, bo leżało bezpańskie, nie dziwota. Do
niego ze sprawą.
Poczułem,
że blednę. Dopadła mnie apokaliptyczna wizja największego sadysty w Tokio,
przeglądającego zdjęcia rzeczywistych rozmiarów glinianego nagiego Akasuny,
którego stworzyłem w ataku nienawiści, z zamiarem wystawienia któregoś dnia na
korytarz uczelni, zwalając winę na jego psychofanki i Tobiego.
Dlaczego
koleś od zlecenia na płaskorzeźbę zażyczył sobie w port folio akurat pełnowymiarowej
figury człowieka?!...
Monolog
podpitego Hidana docierał do mnie jak przez mgłę, kiedy powoli zaczynałem
zdawać sobie sprawę, że Akasuna przecież współpracował kiedyś z Madarą.
Współpracował z nim i dobrze się dogadywali, zatem prawdopodobieństwo, że
Uchiha uświadomi go o swym wybitnie kontrowersyjnym znalezisku było nader
wysokie, słowem: potencjalnie byłem trupem.
Więc
przesądzone – w mózgu zalęgła mi się myśl – resztę życia spędzę w piwnicy
Sasoriego o chlebie i wodzie, pokornie błagając o litość, której naturalnie nie
doświadczę. Sam siebie skazałem na śmierć.
Był
tylko jeden, jedyny sposób, żebym wyszedł z tego cało. Jeden, szalony i
zasadniczo awykonalny.
-
Gdzie on mieszka? – wydusiłem tylko, łapiąc się kurczowo podłokietników.
Hidan
uśmiechnął się podejrzanie.
-
Jutro, siódma wieczorem, pod barem. Pokażę Ci.
***
Jeśli
kiedykolwiek w życiu modliłem się o coś naprawdę szczerze i gorliwie, był to z
pewnością właśnie ten moment.
Ero
barman już dawno zniknął mi z zasięgu wzroku, a ja wciąż tkwiłem skulony w
krzakach przy posesji Madary, czekając na cud. Bo niby jak miałem się dostać do
środka?!
Kulturalne
zapukanie do drzwi i stanięcie z nim twarzą w twarz było absolutnie wykluczone
z oczywistych powodów, toteż głowiłem się twardo nad innym wyjściem z sytuacji,
łamiąc w zdenerwowaniu gałęzie.
Słońce
zaszło już zupełnie, ulicę rozjaśniały jedynie świecące złoto latarnie, a ja
pewnie spędziłbym w tych kniejach resztę życia, gdyby nie jedna, najmniej
spodziewana osoba.
Brałem
właśnie głęboki wdech w celu pokrzepienia się przed ostatnią chwilą mojego
życia, kiedy poczułem, że ktoś nade mną stoi i najwyraźniej gapi się z dziwnym
wyrazem twarzy. Podniosłem powoli wzrok, a moje spojrzenie padło na gęstą
grzywę czarnych włosów, należących do nikogo innego, jak..
-
Ku-kurotsuchi? – wydukałem nerwowo.
-
Deidara? – uniosła wysoko brew. Jej malutki, kudłaty piesek przymierzał się
właśnie do obsikania mi kolana, wstałem więc natychmiast, obsypując nas liśćmi.
– Czemu siedzisz w krzakach?
-
W zasadzie, ja… - Spojrzałem gdzieś za jej głowę, szukając dobrej wymówki,
kiedy nagle olśniło mnie. Z determinacją, wypisaną na twarzy złapałem ją za
ramiona i przycisnąłem plecami do stojącego obok murka. – Kurotsuchi…!
-
D-Deidara? – Tym razem jej mina była kompletnie skołowana. Wpatrywała się
sztywno we mnie, kurczowo ściskając uchwyt smyczy. Wyglądała na lekko
przerażoną.
-
Musisz coś dla mnie zrobić – wyszeptałem z podekscytowaniem.
-
Ja? – Zamrugała szybko.
-
Tak, ty. Twój dziadek zna się z Madarą. Idź i powiedz mu, że chcesz odzyskać
nośnik pamięci, który zostawiłaś wczoraj w barze na Shinjuku, błagam. – Przygryzłem wargę, przywołując
na facjatę najbardziej żałosny wyraz, jaki byłem w stanie utrzymać.
Kurotsuchi przełknęła ślinę i poruszyła się nerwowo.
-
Przecież ja nawet nie wiem, gdzie on…
-
Tutaj – przerwałem jej, celując palcem w kierunku posesji Madary. – Po prostu
idź i odzyskaj to cholerstwo, bo już więcej mnie nie zobaczysz.
Latarnia,
stojąca kawałek dalej zamigała, a ja przez moment miałem wrażenie, że wnuczka
szanownego właściciela Geidai wyrwie się mi i ucieknie, kiedy coś kompletnie
debilnego ukłuło mój mózg, paraliżując zdolność logicznego myślenia. Puściłem
jej ramię i oparłem dłoń tuż przy głowie, by drugą rękę wsunąć w jej miękkie
włosy, prowokując jednoznaczną sytuację. Twarz Kurotsuchi przybrała czerwony
odcień.
-
Proszę, zrób to dla mnie – odezwałem się cicho, patrząc jej w oczy, niemal
dotykając wargami jej ust. Najwyraźniej czekała na podobną sytuację od długiego
czasu, bo drżała lekko pode mną, a jej oczy zrobiły się dziwnie wilgotne, zanim
osiągnąłem absolutny stan autoobrzydzenia tym, co robię.
-
Mogę na ciebie liczyć? - Puściłem ją i wyprostowałem się, ledwo stojąc na
nogach.
-
Tak – odparła krótko piskliwym głosem i, unikając mojego wzroku, uciekła w
kierunku domu Uchihy, ciągnąc za sobą szczekającego psa.
Otrząsnąłem
się ze wstrętem zarówno do tej sytuacji, jak i do samego siebie za tę kretyńską
ideę, po czym wyszedłem na chodnik i poczułem jak krew bardzo powoli odpływa mi
z twarzy.
Istnieje
na świecie tylko jedna osoba, wyglądająca tak nieziemsko seksownie w białej
koszuli, czerwonym krawacie, z wypchaną teczką pod pachą.
Sasori
Akasuna kroczył właśnie ulicą, niespiesznie znikając mi z zasięgu wzroku, by za
moment skręcić w kierunku swojego domu.
Serce
podeszło mi do gardła.
Widział
to. Stuprocentowo widział i celowo nic nie powiedział.
Na
samą myśl o tym, jakie obrazy mogły powstawać właśnie w jego głowie zrobiło mi
się słabo.
Zarejestrowałem
tylko krótki moment, w którym czerwona dalej Kurotsuchi wepchnęła mi pendrive’a
w rękę i uciekła, po czym osunąłem się bez sił na stojącą obok ławkę, wpatrując
się tępo w przestrzeń.
Czy
w ogóle istniał sposób, by wytłumaczyć, że to wcale nie było to, na co
wyglądało?
Trzęsącą
się ręką wydobyłem z kieszeni telefon i wykręciłem numer do Tobiego.
-
Halo?
-
Jesteś u siebie?
-
No, o co cho…
-
Będę za pięć minut.
Rozłączyłem
się, szybkim krokiem zmierzając do jego domu. Nigdy wcześniej nie miałem aż tak
palącej potrzeby, by komuś dobrze wpierdolić.
***
W
sali panowała absolutna cisza.
Głowy
wszystkich studentów, w tym i moja, pochylone były nad cholernie trudnym
egzaminem pisemnym z historii lalkarstwa i mechanizmu marionetek. Przytłumiony
stukot trzydziestu długopisów, sunących żywo po kartkach tylko potęgował
rosnące od godziny napięcie, które skutecznie utrudniało mi wyłuskanie z głębin
pamięci potrzebnych informacji. Tym razem nie było mowy o taryfie ulgowej.
Od
tamtego incydentu pod posiadłością Madary, Akasuna nie odezwał się do mnie ani
słowem, w dodatku kompletnie ignorował moją obecność, nawet jeśli siedziałem
dokładnie na linii jego wzroku. Minął już ponad tydzień, a on wciąż milczał jak
grób, utrzymując wokół siebie gorszą niż zazwyczaj arktyczną aurę.
Spojrzałem
z nadzieją na Tobiego. Dłubał ołówkiem w kartce, mówiąc coś bezgłośnie do
siebie. Prawe oko wciąż miał sine i opuchnięte po mojej ostatniej wizycie,
kiedy kompletnie straciłem nad sobą panowanie.
‘Należało
mu się’, pomyślałem mściwie, kiedy po wnętrzu poniósł się lodowaty głos
siedzącego przy biurku Akasuny.
-
Najwyraźniej niektórzy z was cierpią na zaniki pamięci krótkotrwałej, zatem
powtórzę: jeśli jeszcze raz zobaczę, że ktokolwiek próbuje ściągać, będzie to
ostatnia rzecz, jaką w tej sali zdołacie uskutecznić. Mam nadzieję, że
wyraziłem się dostatecznie jasno.
Podniosłem
natychmiast głowę, by z przerażeniem stwierdzić, że jego miażdżące spojrzenie
utkwione było we mnie. Zimny dreszcz przebiegł mi po plecach i wyprostowałem
się sztywno, udając że piszę, by odwrócić od siebie jego uwagę. Wybrał sobie
wspaniały moment na odkrycie, że istnieję, doprawdy.
Dziesięć
minut później czas dobiegł końca. Sala szybko pustoszała, a ja zebrałem w sobie
resztki szaleńczej odwagi i zaczekałem aż ostatnia osoba wyjdzie, zamykając za
sobą drzwi, po czym wziąłem torbę do ręki i powoli zszedłem na dół, stając przy
biurku.
Sasori
siedział na stołku, pochylając się właśnie nad pracą, na której z wyjątkową
lubością kaligrafował pierwszą dwóję.
Odchrząknąłem.
-
Profesorze? – Ledwo przeszło mi przez gardło. Czułem się absolutnie kretyńsko.
Akasuna
zatrzymał dłoń w powietrzu i bardzo wolno podniósł na mnie spojrzenie.
-
Kawamoto?
Poczułem
jak nagle opuszczają mnie siły życiowe, wraz z całą pewnością siebie, więc
zesztywniałymi rękoma wcisnąłem mój egzamin w piętrzący się na blacie stos,
utkwiwszy spojrzenie w końcówce jego pióra. Dwa razy otworzyłem usta, żeby coś
powiedzieć, zanim odezwał się:
-
Istnieje jakiś konkretny powód, dla którego jeszcze tu stoisz i przeszkadzasz
mi w pracy?
Jego
brwi uniosły się wysoko.
-
A istnieje konkretny powód, dla którego od tygodnia mnie ignorujesz? –
usłyszałem swój własny głos, zanim zdążyłem ugryźć się w język.
Akasuna
wykrzywił lekko usta, odłożył pióro i spakował do szuflady resztę testów, by
następnie podnieść swoją aktówkę i wstać. Przełknąłem ślinę.
-
Nie mam w zwyczaju zabawiać się w dwupłciowe trójkąty, jeśli wiesz, co mam na
myśli – odparł chłodno. Jego spojrzenie było ciężkie z delikatną domieszką
zażenowania.
Otwarłem
szeroko oczy. Sen na jawie, czy on naprawdę i rzeczywiście jest o mnie
zazdrosny?!...
-
Ale ona nie… Znaczy – zacząłem szybko, machając nerwowo rękoma, kiedy odwrócił
się do mnie plecami, zmierzając w kierunku drzwi. – To wcale nie było tak, no…
-
Oszczędź mi – rzucił tylko przez ramię, naciskając klamkę. – Nie chcę znać
szczegółów.
-
Pozwól mi chociaż wyt… – jęknąłem zmaltretowany, jednak wszedł mi słowo:
-
Przyjdź o dziewiątej z ostatnim szkicem. – Po czym wyszedł, zostawiając mnie
samego z wygniecioną torbą w ręce i zdębiałym wyrazem twarzy.
Jednego
byłem pewien: zbliżała się długa, bardzo stresująca noc.
OMG, kocham to :D Notka trochę krótka, ale rozumiem cię. Zachwycona jestem i tak >D
OdpowiedzUsuń"(...) którego stworzyłem w ataku nienawiści, z zamiarem wystawienia któregoś dnia na korytarz uczelni, zwalając winę na jego psychofanki i Tobiego." - kwiczę XD Zawsze wszystko idzie na Tobiasza XD
Widzę, że zmieniłaś szablon. Madara odegra tu jakąś kluczową rolę? *O*
No i końcówka... Normalnie ochy i achy >D Akasuna zazdrosnyyyy C:
Dajesz dalej *^*
Yaay wreszcie. Rozmowa z Hidanem była rozwalająca. Zazdrosny Sasor mry. '' - Więc ściągnąłeś mnie tu, bo Kakuzu za piątaka powiedział ci, że ja mam twoje gej porno o Akasunie? '' to mnie powaliło. xDDD Weny życzę :3
OdpowiedzUsuńOhhw~! Sasori zazdrosny, co? >D Hidan jest proo xD Hah, ciekawe czy serio Dei musiałby spędzić tak życie w piwnicy, gdyby Sas znalazł ten pendrive xD
OdpowiedzUsuńKrótkie, ale doobre xD Chcę już następną część <33
Ano, dziękuję za dedykację C:
Weny :3
Słodki Yashinie! Życzę ci jak najwięcej weny, bo ta notka jest jeszcze bardziej zniewalająca niż poprzednia. Potrafisz utrzymać czytelnika w napięciu. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Jedyne, co mi tutaj przeszkadza, to długość, ale rozumiem cię, bo mój komputer też nie zawsze chce współpracować. Mam nadzieję, że następna część będzie dłuższa :) I oczywiście muszę napisać to, co jest już w komentarzach wyżej "zazdrosny Sasori mrrrr" >D
OdpowiedzUsuńWyczekiwany w końcu się pojawił ahh! Jestem mile zaskoczona jest ciekawy, pełno zwrotów akcji i ogółem mi sie podoba. Chociaz no właśnie chociaż...Kurotsuchi jedynym problemem, tu była przydatna ale i tak niech ją ktoś zabiarze proszę. Niech idzie być sobą gdzie indziej najlepiej jak najdalej od Deidary on jest tylko Sasora xD Rozmowa z Hidanem zabawne .. . Groźby w strone Tobiego i czatowanie przed domem Madary oraz chęć wystawienia rzeźby na korytarz szkoly, ohh ten Dei coraz bardziej dziecinne fanaberie ale cuż on to jest on jego nie zmienisz on nie zrozumie wieczności i piękna sztuki jaką jest lalkartwo :D wyszło zajebiście życze więćej weny i szczęścia pisz dalej jak najwięcej <33 :3
OdpowiedzUsuńCudowne jak zawsze. Nie ominęłabym chyba twoich notek nigdy bo to po prostu uwielbiam . Weny życzę dużo weny.
OdpowiedzUsuńAkasuna zazdrosny, cudo cudo i jeszcze raz cudo.
OdpowiedzUsuńBtw. Jak tam ten ''wyjazd na 2 tygodnie'' ?? (chyba wiem o co chodzi c: )
Deidara ma niesamowite przygody XD. Lubię Twój styl pisania i opowiadania, które się tu pojawiają. Pomysłowość Deidary też jest niesamowita, mógł tak po prostu zapukać do Mandary, a on siedział w krzakach i kombinował włamanie, bo inaczej by się nie dało XD. Przekonujące argumenty miał, co do tej dziewczyny XD. Nie spodziewałam się za o ujrzeć zazdrosnego Sasoriego, ale, jak go molestuje to musi być coś na rzeczy. Wiem mało składny ten komentarz
OdpowiedzUsuńcieszę się, że moje wieczorne paciorki nie poszły na marne C: nie sądziłam, że można wprowadzić jeszcze lepszego bohatera niż są, ale postać pieska najbardziej przypadła mi do gustu *-*
OdpowiedzUsuńMmm... Uwielbiam to opowiadanie! Jest moim ulubionym! Mam nadzieję, że następny rozdział <3
OdpowiedzUsuńBędę komentować!
Ja protestuje! Nie przyjmuję nawet do wiadomości że zamkniesz bloga. Bardzo by mi brakowało twoich opowiadań które już czytałam po kilkanaście razy.
OdpowiedzUsuńCoo do notki to bardzo mi się podobała. Podoba mi się jak piszesz za Deidarę. Jest tak faajnie narwany.
Mam nadzieję że wszystko wróci do normy tam u Ciebie i będziesz nadal prowadziła swojego bloga.
Pozdrawiaaam buziaki :*:*
łaaa, jak ja tęskniłam za lalkarstwem w pigułce <3 Powiem tak: Deidara to ma przesrane. Jak nie Sasori, to potem Tobi, który coś odwala.
OdpowiedzUsuńJakoś tak, chociaż rozdział raczej omijał sasodeiową miłość (xd) to mnie się bardzo podobał. Widziałam gdzieś jakiś niepotrzebny przecinek, chyba go znajdę.
"Latarnia, stojąca kawałek dalej zamigała," O tu! Po słowie latarnia :)
Czekam niecierpliwie na nowe rozdziały, mam nadzieję, ze przyjdzie szybciej niż ten.
<3
AAAAAAAAAAAAAAAAAAA...
OdpowiedzUsuńTo było boskie. gdy to czytałam chciałam krzyczeć z emocji...
BOSKIE! BOSKIE! Ty też Jesteś :)
Nie mogę uwierzyć, Sasori zazdrosny? Awww :P
Yay! Słodko! Nikt tego nie czyta? Kochana czekam na to od bardzo, bardzo długiego czasu! Uuu... Sasori zazdrosny? Jestem pod wrażeniem! Czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że początkowo nie wiedziałam za cholere o co chodzi. Dawno nie było rozdziału, albo coś z moją pamięcią jest nie tak. W każdym razie notka świetna i nie wyobrażam sobie żebyś usunęła bloga!
OdpowiedzUsuńZazdrosny Sasori <3
Już nie mogę doczekać się tego co się stanie, jak Dei do niego pójdzie.. :D
Pozdrawiam, buziaki ;3
Zazdrosny Sasori świetnie napisane yaoi, z takim się jeszcze nie spotkałam. Najlepsze! A ile w tym dreszczyku...
OdpowiedzUsuńNie zamykaj, Proszę!
OdpowiedzUsuńOMG... Zazdrosny Sasori..?! WTF?! No, ale mam nadzieję, że się pogodzi z Dei'em bo to by inaczej nie miało chyba sensu... Normalnie boję się next noty bo coś czuję, że może być smutna... Tzn jak Dei nie pogodzi się z Sasorim w next nocie to.. No nie wiem, ale bd mi przykro ^^
OdpowiedzUsuń+ Masz zakaz usuwania/zawieszania bloga/blogów..!
Jak w ogóle możesz myśleć o zamknięciu bloga! :( Twoje opowiadania są super. Rozwijasz się z każdym rozdziałem. Ludzie to czytają - patrz ile masz zawsze komentarzy! Ja z moim autorskim opowiadaniem mogłabym tylko pomarzyć o takiej ilości. :> Serio.
OdpowiedzUsuńI współczuję problemów z komputerem :/, ja bym umarła gdyby skasowało mi się coś z mojej twórczości! Q.Q
Ale ja tutaj o jakiś bzdetach a nic nie mówię o rozdziale!
Otóż baaaaaaaaaaaaaaaaardzo mi się podobał. *.* Oj, bardzo. I lubię sposób w jak komponujesz(?) zdania - to takie płynne i obrazowe. *.* wow.
PS. Komentuję po raz pierwszy tak w ogóle. ;P Hihihi.
Kocham kocham kocham Cię i Twoje opowiadania a to z " bólem dupy " mnie rozwaliło x) Życze ci weny i prooooooooszzzzzeeee nie zabijaj ich na końcu...
OdpowiedzUsuńJeśli zamkniesz bloga to ja się chyba powieszę D:
OdpowiedzUsuńWiem, że ludzie nie zawsze komentują, ale, na miłość Jashina! To przeca nie znaczy że im się nie podoba...!
W każdym razie. Jak najbardziej podoba mi się szybszy bieg zdarzeń i bardzo przypadł mi do gustu wątek z Kurotsuchi <3
Zakochana, zarumieniona dziewczynka ratująca (wreszcie ktoś mu pomógł...! xD) Deidarze życie i Sasori, który jest zazdrosny, ale się nie przyznaje <333
Nie musisz się śpieszyć z kolejnym rozdziałem moja droga, bo wiadomo że wena kocha od ludzi uciekać, ale spróbuj mi tylko zamknąć bloga, to Cię zjem! D<
Jashinie ja nie przeżyje zamknięcia tego bloga >.< notka super tymbardziej że wiele osób na nia długo czekało. takie długie przerwy sprawiają że notka jest jeszcze lepsza.
OdpowiedzUsuńJako że nie umiem pisac twórczych komentarzy i pastwie sie nad nim jakies 3 minuty to tylko tyle dla ciebie hannaś, jestes moim bogiem sasodei
Kimiko
Nie wiem co napisać wiec najprościej: podobało mi się, kontynuuj nie musisz się śpieszyć :) pozdrawiam i życzę wielu pomysłów
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetna notka :D Z pośród ostatnich rozdziałów, ten podoba mi się najbardziej. Naprawdę nie chciałabym, żebyś kończyła bloga, gdyż od dawna czytam twoje opowiadania. (Z innych blogów także :) ) I jest to dla mnie jak część życia :P Po prostu ciężko by było bez nich. Z resztą bardzo mało jest już opowiadań SasoDei, a co dopiero dobrych jak twoje. Także życzę dużo motywacji i pozdrawiam cieplutko! :)
OdpowiedzUsuńBoskie, boskie, boskie <3.
OdpowiedzUsuńBiedny Dei-chan musiał się posunąć, do takiego taniego chwytu żeby odzyskać tego pendrive : D, ale spowodował tym zazdrość Sasorka, więc myślę, że na dobre to wyjdzie, teraz oboje są o siebie zazdrośni, więc może w końcu pójdą do rozum do głowy i sobie raz na dobre wyjaśnią że płeć piękna ich obu nie interesuje xd. Chciałabym, żeby w tym opowiadanku Hidan miał jakąś większą role, bo strasznie mi się podoba jak Go tutaj wykreowałaś, zboczony barman w gej pubie - lubię to :> xd! No ale cóż nie można mieć wszystkiego, tak czy siak fabuła jest genialna^^. I nie dość, że są pikantne scenki, to przy każdym rozdziale ryczę ze śmiechu xd.
Mam nadzieję, że jednak nie porzucisz tego bloga, nawet jeżeli rozdziały mają się pojawiać rzadko, to mam nadzieję, że będą się pojawiać dalej <3. Życzę dużo weny i czasu wolnego na pisanie ;)
aaaaaaaaaaa najebany hidan <3 hahahahahaha uwielbiam to! świetnie kreujesz postacie, podoba mi się :D rozmowa z hidanem mnie rozwaliła XD LOL, co ty chcesz porzucić bloga. Nie możesz, bo to jest po prostu boskie XD Będę tu wpadać częściej. A ty pisz dalej i nie przestawaj ^^
OdpowiedzUsuńEj, nie zamykaj bloga, jak ja go dopiero co odkryłam :) …
OdpowiedzUsuńWena to kapryśna „kropka-kropka-kropka”, a i elektronika lubi zrobić sobie wolne (zwykle w najmniej odpowiednim momencie), więc rozumiem, że notki nie pojawiają się w takim tempie, w jakim wszyscy chcieliby je czytać. Co nie znaczy, że nie będziemy cię poganiać :).
Ciekawi mnie postać Madary, a nawet się jeszcze osobiście nie pojawił. Pracował z Akasuną, ba, dobrze się dogadywali… a że obaj wolą płeć brzydszą… Co do poprzedniego szablonu: ‘Madara czy Deidara’, Sasori wyglądał, jakby miał ciężki orzech do zgryzienia. Po jednej zmysłowy, sadystyczny brunet, po drugiej uroczy, nierozgarnięty blondyn. Może zamiast bitwy kocic będziemy mieć tu bitwę kocurów?
Za mało Hidana. Zdecydowanie o więcej proszę :) i ciekawe, czy wychlapie (albo już wychlapał) Akasunie o pendrivie. Nasz Jashinista nie wygląda na osobę potrafiącą trzymać język za zębami, a już na pewno nie po paru głębszych. Swoją drogą, ciekawe jak długo ma już numer Tobiego.
Również postać Kakuzu, skąpego do bólu szefa gej-baru, mogłaby być ciekawym dodatkiem. Jego rozmowy z Hidanem w „Naruto” zawsze mnie bawiły.
Piesek słodziutki. A kiedy wyobraziłam sobie, jak Kurotsuchi ciągnie go sprintem za sobą jak kamień… bezcenne.
Ja też przyznaję, że Kurotsuchi nie zdobyła mojej sympatii, ale jednocześnie cieszę się, że JEST (choć jej charakter jest całkowitym zaprzeczeniem tego z „Naruto”). Nie każdego bohatera trzeba uwielbiać, ale każdy ma do odegrania jakąś rolę. Przecież gdyby nie było kogoś, kto szalałby otwarcie za Deidarą, Sasori nie miałby okazji pokazać, że jest o niego zazdrosny… potrzebny jest bodziec (w przypadku Sasoriego bardzo SILNY bodziec, bo okazywanie emocji idzie mu opornie, ale za to go kochamy ^^).
Piszesz dobrze i ciekawie, ale trochę chaotycznie, czasami wiele trzeba sobie dopowiadać. Sęk w tym, że ty jako autorka widzisz historię trochę inaczej, bo masz wszystko w głowie i nawet, jak czegoś nie napiszesz, to i tak to wiesz, a czytelnik dostaje tylko to, co mu podasz na papierze (w tej sytuacji na ekranie). Postaraj się bardziej zadbać o ciąg przyczynowo-skutkowy. Najbardziej szkoda mi sceny, w której najpierw wkurzony jak diabli Sasori rzuca się na Deidarę... a chwilę potem blondyn budzi się z zanikiem pamięci, bo zleciał ze schodów jak ostatnia oferma.
U mnie też trochę chaotycznie, ale cóż ^^ Nie każ nam czekać wieczności na następną część :)
Arsan
Zajefajny blog, czekam z niecierpliwością na nowy rozdział. A jak tam twój komputer? Nadal nie żyje? Czy masz może nowy? Kocham Ciebie i Twoje opowiadanie ; )
OdpowiedzUsuńAmadeusz.
O raany! Dei o jego pomysły. Już się nie mogę doczekać następnego o dziewiątej :D Ktoś jak ja też lubi sobie komplikować życie, ale miał wyjątkowego pecha, że akurat mu się Akasuna no Sasori napatoczył po drodze :P
OdpowiedzUsuńAż się boję myśleć co mu zrobi... Cóż, czekam ze zniecierpliwieniem na następną notę, tymczasem zapraszam do siebie
http://akatsuki-vii-tajemnice-nieznane.blogspot.com/
Ale ostrzegam, to mój pierwszy oneshot SasoxDei i w ogóle pierwsze yaoi w życiu, więc w razie coś, nie zabijaj :D
Pzdr ! ;*
TO najlepszy blog yaoi jaki czytałam! nie zamykaj tego bloga, błagam!!
OdpowiedzUsuńCzy będzie można liczyć na następny rozdział Lalkarstwa?
OdpowiedzUsuń