SasoDei - Lalkarstwo w Pigułce VI

CZEŚĆ, LUDZIE, BÓG SIĘ NADE MNĄ ZLITOWAŁ, NASTAŁA ŚWIATŁOŚĆ, JEST NOTA.

Mój komputer wciąż nie żyje, w międzyczasie musiałam wyjechać na dwa tygodnie, co równało się byciu offline przez cały ten czas, dlatego też zjawiam się z (napisanym na nowo!) rozdziałem dopiero teraz.

Szczerze mówiąc, wpadłam na fabułę tego rozdziału w bardzo kontrowersyjnych okolicznościach, więc przygotujcie się na dziwne akcje, aczkolwiek mam nadzieję, że trochę szybszy wątek będzie dla Was miłą odmianą, bo dla mnie jest.

Mam nadzieję, że jeszcze nie spisaliście mnie na straty i ktoś w ogóle to przeczyta, w innym wypadku nie wiem kiedy pojawi się następna nota, o ile w ogóle nie zamknę bloga. Niestety prowadzenie go kosztuje mnie teraz, o dziwo, trochę problemów i nie chciałabym, żeby moja praca była olewana, bo w takim wypadku nie ma sensu nad tym siedzieć.

Dziękuję za uwagę.

Dedykacja dla wszystkich, którzy jeszcze czytują moje twory. 
Nagroda będzie zacna, powiadam. c:<

Enjoy~!

----------------------------------------------

Usiadłem zdębiały na skraju łóżka, ignorując zsuwającą się smętnie pościel, która nostalgicznie i z cichym szelestem wylądowała pod moimi stopami. Jezu, kurwa, Chryste. Klękajcie narody.
Tobi zgubił moja Ostateczną i Tajną Broń w gej barze.
‘Pora umierać’, pomyślałem, podnosząc się z tragiczną niechęcią, po czym włożyłem wymięte ubranie, chwyciłem torbę i zwlokłem się po schodach, by jak najciszej uciec z tego przeklętego miejsca. Sasori siedział z niunią w pracowni, więc nie obchodziło go absolutnie nic poza spełnianiem się seksualnie na dziewiczych kawałkach drewna, które byłem zmuszony osobiście wtargać tam z ogrodu pod groźbą psychicznych tortur. Ewakuacja przebiegła po mojej myśli, toteż moment później byłem już w drodze do jakże uroczej nory rozpusty, jaką jawił się ów chory lokal, obsługiwany przez równie chorego kelnera.
Wyszarpałem z kieszeni telefon, przeciskając się pomiędzy ludźmi na wyjątkowo wąskiej uliczce i cudem wybrałem numer.
Pierwszy sygnał. Drugi. Odbierz, bo urwę ci…
- Halo?
- TY SKOŃCZONY, PERMANENTY, NIEDOROZWINIĘTY DEBILU – przywitałem się uprzejmie, dysząc wściekle do słuchawki. – Czy ty POSIADASZ mózg?
- Co? – Odezwał się zdziwionym tonem.
- Tak myślałem. Jeśli nie znajdę tego w barze, upierdolę ci nogi przy samej dupie, rozumiesz?
Wściekłość pulsowała mi w głowie, potęgowana przez tłok, od którego robiło mi się duszno. Stan beznadziejności ewoluował w chęć mordu.  Tobi zaczął tłumaczyć się w jakiś kretyński sposób, więc wyłączyłem się natychmiast, przyspieszając kroku.
Nie sądziłem, że jedna głupia osoba jest w stanie tak bardzo podnieść mi ciśnienie. Przepchnąłem się wreszcie przez ostatni zakręt, po drodze obrywając w plecy czyimś łokciem i cały spięty otwarłem drzwi restauracji z ponurym planem rodzącym się w umyśle.
***

W pełnej napięcia ciszy i z grobową miną, wyprostowany sztywno na stołku obserwowałem Hidana, który właśnie wlewał w swą niewyparzoną paszczę trzeciego z kolei drinka. Przełknąłem nerwowo ślinę.
- Więc ściągnąłeś mnie tu, bo Kakuzu za piątaka powiedział ci, że ja mam twoje gej porno o Akasunie? – powtórzył, nie spuszczają ze mnie napalonego wzroku, po czym oblizał się obleśnie.
Wziąłem głęboki wdech, ostatkiem sił powstrzymując się od wykorzystania flaszki po sake jako trwałego knebla.
- Po pierwsze: to nie było żadne gej porno. Po drugie…
- Gejporno, fapfolder, jeden chuj – dorzucił tylko, nalewając sobie kolejna porcję alkoholu.
Zdołałem przemówić do siebie, że w obliczu jego stężenia niedorozwoju moje sprostowania nie mają najmniejszego sensu, więc skrzywiłem się tylko, czując palącą falę zażenowania.
- Możesz po prostu oddać mi tego jebanego pendrive’a?
- A czy ja powiedziałem, że go mam? – Hidan wzruszył ramionami, zakładając ręce na piersi, a ja otworzyłem szeroko usta w niemym wyrazie niedowierzania i rozpaczy. – Widziałem tę twoją pierdółki przez ułamek sekundy na stole, zanim dosiadł się do niego Uchiha ze swoim wiecznym bólem dupy.
- Jaki znowu Uchiha? -  jęknąłem, chowając twarz w dłoniach.
-Madara. Nie da się nie kojarzyć. Pewnie zabrał, bo leżało bezpańskie, nie dziwota. Do niego ze sprawą.
Poczułem, że blednę. Dopadła mnie apokaliptyczna wizja największego sadysty w Tokio, przeglądającego zdjęcia rzeczywistych rozmiarów glinianego nagiego Akasuny, którego stworzyłem w ataku nienawiści, z zamiarem wystawienia któregoś dnia na korytarz uczelni, zwalając winę na jego psychofanki i Tobiego.
Dlaczego koleś od zlecenia na płaskorzeźbę zażyczył sobie w port folio akurat pełnowymiarowej figury człowieka?!...
Monolog podpitego Hidana docierał do mnie jak przez mgłę, kiedy powoli zaczynałem zdawać sobie sprawę, że Akasuna przecież współpracował kiedyś z Madarą. Współpracował z nim i dobrze się dogadywali, zatem prawdopodobieństwo, że Uchiha uświadomi go o swym wybitnie kontrowersyjnym znalezisku było nader wysokie, słowem: potencjalnie byłem trupem.
Więc przesądzone – w mózgu zalęgła mi się myśl – resztę życia spędzę w piwnicy Sasoriego o chlebie i wodzie, pokornie błagając o litość, której naturalnie nie doświadczę. Sam siebie skazałem na śmierć.
Był tylko jeden, jedyny sposób, żebym wyszedł z tego cało. Jeden, szalony i zasadniczo awykonalny.
- Gdzie on mieszka? – wydusiłem tylko, łapiąc się kurczowo podłokietników.
Hidan uśmiechnął się podejrzanie.
- Jutro, siódma wieczorem, pod barem. Pokażę Ci.
***

Jeśli kiedykolwiek w życiu modliłem się o coś naprawdę szczerze i gorliwie, był to z pewnością właśnie ten moment.
Ero barman już dawno zniknął mi z zasięgu wzroku, a ja wciąż tkwiłem skulony w krzakach przy posesji Madary, czekając na cud. Bo niby jak miałem się dostać do środka?!
Kulturalne zapukanie do drzwi i stanięcie z nim twarzą w twarz było absolutnie wykluczone z oczywistych powodów, toteż głowiłem się twardo nad innym wyjściem z sytuacji, łamiąc w zdenerwowaniu gałęzie.
Słońce zaszło już zupełnie, ulicę rozjaśniały jedynie świecące złoto latarnie, a ja pewnie spędziłbym w tych kniejach resztę życia, gdyby nie jedna, najmniej spodziewana osoba.
Brałem właśnie głęboki wdech w celu pokrzepienia się przed ostatnią chwilą mojego życia, kiedy poczułem, że ktoś nade mną stoi i najwyraźniej gapi się z dziwnym wyrazem twarzy. Podniosłem powoli wzrok, a moje spojrzenie padło na gęstą grzywę czarnych włosów, należących do nikogo innego, jak..
- Ku-kurotsuchi? – wydukałem nerwowo.
- Deidara? – uniosła wysoko brew. Jej malutki, kudłaty piesek przymierzał się właśnie do obsikania mi kolana, wstałem więc natychmiast, obsypując nas liśćmi. – Czemu siedzisz w krzakach?
- W zasadzie, ja… - Spojrzałem gdzieś za jej głowę, szukając dobrej wymówki, kiedy nagle olśniło mnie. Z determinacją, wypisaną na twarzy złapałem ją za ramiona i przycisnąłem plecami do stojącego obok murka. – Kurotsuchi…!
- D-Deidara? – Tym razem jej mina była kompletnie skołowana. Wpatrywała się sztywno we mnie, kurczowo ściskając uchwyt smyczy. Wyglądała na lekko przerażoną.
- Musisz coś dla mnie zrobić – wyszeptałem z podekscytowaniem.
- Ja? – Zamrugała szybko.
- Tak, ty. Twój dziadek zna się z Madarą. Idź i powiedz mu, że chcesz odzyskać nośnik pamięci, który zostawiłaś wczoraj w barze na Shinjuku, błagam. – Przygryzłem wargę, przywołując na facjatę najbardziej żałosny wyraz, jaki byłem w stanie utrzymać.
Kurotsuchi  przełknęła ślinę i poruszyła się nerwowo.
- Przecież ja nawet nie wiem, gdzie on…
- Tutaj – przerwałem jej, celując palcem w kierunku posesji Madary. – Po prostu idź i odzyskaj to cholerstwo, bo już więcej mnie nie zobaczysz.
Latarnia, stojąca kawałek dalej zamigała, a ja przez moment miałem wrażenie, że wnuczka szanownego właściciela Geidai wyrwie się mi i ucieknie, kiedy coś kompletnie debilnego ukłuło mój mózg, paraliżując zdolność logicznego myślenia. Puściłem jej ramię i oparłem dłoń tuż przy głowie, by drugą rękę wsunąć w jej miękkie włosy, prowokując jednoznaczną sytuację. Twarz Kurotsuchi przybrała czerwony odcień.
- Proszę, zrób to dla mnie – odezwałem się cicho, patrząc jej w oczy, niemal dotykając wargami jej ust. Najwyraźniej czekała na podobną sytuację od długiego czasu, bo drżała lekko pode mną, a jej oczy zrobiły się dziwnie wilgotne, zanim osiągnąłem absolutny stan autoobrzydzenia tym, co robię.
- Mogę na ciebie liczyć? - Puściłem ją i wyprostowałem się, ledwo stojąc na nogach.
- Tak – odparła krótko piskliwym głosem i, unikając mojego wzroku, uciekła w kierunku domu Uchihy, ciągnąc za sobą szczekającego psa.
Otrząsnąłem się ze wstrętem zarówno do tej sytuacji, jak i do samego siebie za tę kretyńską ideę, po czym wyszedłem na chodnik i poczułem jak krew bardzo powoli odpływa mi z twarzy.
Istnieje na świecie tylko jedna osoba, wyglądająca tak nieziemsko seksownie w białej koszuli, czerwonym krawacie, z wypchaną teczką pod pachą.
Sasori Akasuna kroczył właśnie ulicą, niespiesznie znikając mi z zasięgu wzroku, by za moment skręcić w kierunku swojego domu.
Serce podeszło mi do gardła.
Widział to. Stuprocentowo widział i celowo nic nie powiedział.
Na samą myśl o tym, jakie obrazy mogły powstawać właśnie w jego głowie zrobiło mi się słabo.
Zarejestrowałem tylko krótki moment, w którym czerwona dalej Kurotsuchi wepchnęła mi pendrive’a w rękę i uciekła, po czym osunąłem się bez sił na stojącą obok ławkę, wpatrując się tępo w przestrzeń.
Czy w ogóle istniał sposób, by wytłumaczyć, że to wcale nie było to, na co wyglądało?
Trzęsącą się ręką wydobyłem z kieszeni telefon i wykręciłem numer do Tobiego.
- Halo?
- Jesteś u siebie?
- No, o co cho…
- Będę za pięć minut.
Rozłączyłem się, szybkim krokiem zmierzając do jego domu. Nigdy wcześniej nie miałem aż tak palącej potrzeby, by komuś dobrze wpierdolić.
*** 

W sali panowała absolutna cisza.
Głowy wszystkich studentów, w tym i moja, pochylone były nad cholernie trudnym egzaminem pisemnym z historii lalkarstwa i mechanizmu marionetek. Przytłumiony stukot trzydziestu długopisów, sunących żywo po kartkach tylko potęgował rosnące od godziny napięcie, które skutecznie utrudniało mi wyłuskanie z głębin pamięci potrzebnych informacji. Tym razem nie było mowy o taryfie ulgowej.
Od tamtego incydentu pod posiadłością Madary, Akasuna nie odezwał się do mnie ani słowem, w dodatku kompletnie ignorował moją obecność, nawet jeśli siedziałem dokładnie na linii jego wzroku. Minął już ponad tydzień, a on wciąż milczał jak grób, utrzymując wokół siebie gorszą niż zazwyczaj arktyczną aurę.
Spojrzałem z nadzieją na Tobiego. Dłubał ołówkiem w kartce, mówiąc coś bezgłośnie do siebie. Prawe oko wciąż miał sine i opuchnięte po mojej ostatniej wizycie, kiedy kompletnie straciłem nad sobą panowanie.
‘Należało mu się’, pomyślałem mściwie, kiedy po wnętrzu poniósł się lodowaty głos siedzącego przy biurku Akasuny.
- Najwyraźniej niektórzy z was cierpią na zaniki pamięci krótkotrwałej, zatem powtórzę: jeśli jeszcze raz zobaczę, że ktokolwiek próbuje ściągać, będzie to ostatnia rzecz, jaką w tej sali zdołacie uskutecznić. Mam nadzieję, że wyraziłem się dostatecznie jasno.
Podniosłem natychmiast głowę, by z przerażeniem stwierdzić, że jego miażdżące spojrzenie utkwione było we mnie. Zimny dreszcz przebiegł mi po plecach i wyprostowałem się sztywno, udając że piszę, by odwrócić od siebie jego uwagę. Wybrał sobie wspaniały moment na odkrycie, że istnieję, doprawdy.
Dziesięć minut później czas dobiegł końca. Sala szybko pustoszała, a ja zebrałem w sobie resztki szaleńczej odwagi i zaczekałem aż ostatnia osoba wyjdzie, zamykając za sobą drzwi, po czym wziąłem torbę do ręki i powoli zszedłem na dół, stając przy biurku.
Sasori siedział na stołku, pochylając się właśnie nad pracą, na której z wyjątkową lubością kaligrafował pierwszą dwóję.
Odchrząknąłem.
- Profesorze? – Ledwo przeszło mi przez gardło. Czułem się absolutnie kretyńsko.
Akasuna zatrzymał dłoń w powietrzu i bardzo wolno podniósł na mnie spojrzenie.
- Kawamoto?
Poczułem jak nagle opuszczają mnie siły życiowe, wraz z całą pewnością siebie, więc zesztywniałymi rękoma wcisnąłem mój egzamin w piętrzący się na blacie stos, utkwiwszy spojrzenie w końcówce jego pióra. Dwa razy otworzyłem usta, żeby coś powiedzieć, zanim odezwał się:
- Istnieje jakiś konkretny powód, dla którego jeszcze tu stoisz i przeszkadzasz mi w pracy?
Jego brwi uniosły się wysoko.
- A istnieje konkretny powód, dla którego od tygodnia mnie ignorujesz? – usłyszałem swój własny głos, zanim zdążyłem ugryźć się w język.
Akasuna wykrzywił lekko usta, odłożył pióro i spakował do szuflady resztę testów, by następnie podnieść swoją aktówkę i wstać. Przełknąłem ślinę.
- Nie mam w zwyczaju zabawiać się w dwupłciowe trójkąty, jeśli wiesz, co mam na myśli – odparł chłodno. Jego spojrzenie było ciężkie z delikatną domieszką zażenowania.
Otwarłem szeroko oczy. Sen na jawie, czy on naprawdę i rzeczywiście jest o mnie zazdrosny?!...
- Ale ona nie… Znaczy – zacząłem szybko, machając nerwowo rękoma, kiedy odwrócił się do mnie plecami, zmierzając w kierunku drzwi. – To wcale nie było tak, no…
- Oszczędź mi – rzucił tylko przez ramię, naciskając klamkę. – Nie chcę znać szczegółów.
- Pozwól mi chociaż wyt… – jęknąłem zmaltretowany, jednak wszedł mi słowo:
- Przyjdź o dziewiątej z ostatnim szkicem. – Po czym wyszedł, zostawiając mnie samego z wygniecioną torbą w ręce i zdębiałym wyrazem twarzy.

Jednego byłem pewien: zbliżała się długa, bardzo stresująca noc.

31 komentarzy:

  1. OMG, kocham to :D Notka trochę krótka, ale rozumiem cię. Zachwycona jestem i tak >D
    "(...) którego stworzyłem w ataku nienawiści, z zamiarem wystawienia któregoś dnia na korytarz uczelni, zwalając winę na jego psychofanki i Tobiego." - kwiczę XD Zawsze wszystko idzie na Tobiasza XD
    Widzę, że zmieniłaś szablon. Madara odegra tu jakąś kluczową rolę? *O*
    No i końcówka... Normalnie ochy i achy >D Akasuna zazdrosnyyyy C:
    Dajesz dalej *^*

    OdpowiedzUsuń
  2. Yaay wreszcie. Rozmowa z Hidanem była rozwalająca. Zazdrosny Sasor mry. '' - Więc ściągnąłeś mnie tu, bo Kakuzu za piątaka powiedział ci, że ja mam twoje gej porno o Akasunie? '' to mnie powaliło. xDDD Weny życzę :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ohhw~! Sasori zazdrosny, co? >D Hidan jest proo xD Hah, ciekawe czy serio Dei musiałby spędzić tak życie w piwnicy, gdyby Sas znalazł ten pendrive xD
    Krótkie, ale doobre xD Chcę już następną część <33
    Ano, dziękuję za dedykację C:
    Weny :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Słodki Yashinie! Życzę ci jak najwięcej weny, bo ta notka jest jeszcze bardziej zniewalająca niż poprzednia. Potrafisz utrzymać czytelnika w napięciu. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Jedyne, co mi tutaj przeszkadza, to długość, ale rozumiem cię, bo mój komputer też nie zawsze chce współpracować. Mam nadzieję, że następna część będzie dłuższa :) I oczywiście muszę napisać to, co jest już w komentarzach wyżej "zazdrosny Sasori mrrrr" >D

    OdpowiedzUsuń
  5. Wyczekiwany w końcu się pojawił ahh! Jestem mile zaskoczona jest ciekawy, pełno zwrotów akcji i ogółem mi sie podoba. Chociaz no właśnie chociaż...Kurotsuchi jedynym problemem, tu była przydatna ale i tak niech ją ktoś zabiarze proszę. Niech idzie być sobą gdzie indziej najlepiej jak najdalej od Deidary on jest tylko Sasora xD Rozmowa z Hidanem zabawne .. . Groźby w strone Tobiego i czatowanie przed domem Madary oraz chęć wystawienia rzeźby na korytarz szkoly, ohh ten Dei coraz bardziej dziecinne fanaberie ale cuż on to jest on jego nie zmienisz on nie zrozumie wieczności i piękna sztuki jaką jest lalkartwo :D wyszło zajebiście życze więćej weny i szczęścia pisz dalej jak najwięcej <33 :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowne jak zawsze. Nie ominęłabym chyba twoich notek nigdy bo to po prostu uwielbiam . Weny życzę dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  7. Akasuna zazdrosny, cudo cudo i jeszcze raz cudo.
    Btw. Jak tam ten ''wyjazd na 2 tygodnie'' ?? (chyba wiem o co chodzi c: )

    OdpowiedzUsuń
  8. Deidara ma niesamowite przygody XD. Lubię Twój styl pisania i opowiadania, które się tu pojawiają. Pomysłowość Deidary też jest niesamowita, mógł tak po prostu zapukać do Mandary, a on siedział w krzakach i kombinował włamanie, bo inaczej by się nie dało XD. Przekonujące argumenty miał, co do tej dziewczyny XD. Nie spodziewałam się za o ujrzeć zazdrosnego Sasoriego, ale, jak go molestuje to musi być coś na rzeczy. Wiem mało składny ten komentarz

    OdpowiedzUsuń
  9. cieszę się, że moje wieczorne paciorki nie poszły na marne C: nie sądziłam, że można wprowadzić jeszcze lepszego bohatera niż są, ale postać pieska najbardziej przypadła mi do gustu *-*

    OdpowiedzUsuń
  10. Mmm... Uwielbiam to opowiadanie! Jest moim ulubionym! Mam nadzieję, że następny rozdział <3
    Będę komentować!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja protestuje! Nie przyjmuję nawet do wiadomości że zamkniesz bloga. Bardzo by mi brakowało twoich opowiadań które już czytałam po kilkanaście razy.
    Coo do notki to bardzo mi się podobała. Podoba mi się jak piszesz za Deidarę. Jest tak faajnie narwany.
    Mam nadzieję że wszystko wróci do normy tam u Ciebie i będziesz nadal prowadziła swojego bloga.
    Pozdrawiaaam buziaki :*:*

    OdpowiedzUsuń
  12. łaaa, jak ja tęskniłam za lalkarstwem w pigułce <3 Powiem tak: Deidara to ma przesrane. Jak nie Sasori, to potem Tobi, który coś odwala.
    Jakoś tak, chociaż rozdział raczej omijał sasodeiową miłość (xd) to mnie się bardzo podobał. Widziałam gdzieś jakiś niepotrzebny przecinek, chyba go znajdę.
    "Latarnia, stojąca kawałek dalej zamigała," O tu! Po słowie latarnia :)
    Czekam niecierpliwie na nowe rozdziały, mam nadzieję, ze przyjdzie szybciej niż ten.
    <3

    OdpowiedzUsuń
  13. AAAAAAAAAAAAAAAAAAA...
    To było boskie. gdy to czytałam chciałam krzyczeć z emocji...
    BOSKIE! BOSKIE! Ty też Jesteś :)

    Nie mogę uwierzyć, Sasori zazdrosny? Awww :P

    OdpowiedzUsuń
  14. Yay! Słodko! Nikt tego nie czyta? Kochana czekam na to od bardzo, bardzo długiego czasu! Uuu... Sasori zazdrosny? Jestem pod wrażeniem! Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  15. Przyznam szczerze, że początkowo nie wiedziałam za cholere o co chodzi. Dawno nie było rozdziału, albo coś z moją pamięcią jest nie tak. W każdym razie notka świetna i nie wyobrażam sobie żebyś usunęła bloga!
    Zazdrosny Sasori <3
    Już nie mogę doczekać się tego co się stanie, jak Dei do niego pójdzie.. :D

    Pozdrawiam, buziaki ;3

    OdpowiedzUsuń
  16. Zazdrosny Sasori świetnie napisane yaoi, z takim się jeszcze nie spotkałam. Najlepsze! A ile w tym dreszczyku...

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie zamykaj, Proszę!

    OdpowiedzUsuń
  18. OMG... Zazdrosny Sasori..?! WTF?! No, ale mam nadzieję, że się pogodzi z Dei'em bo to by inaczej nie miało chyba sensu... Normalnie boję się next noty bo coś czuję, że może być smutna... Tzn jak Dei nie pogodzi się z Sasorim w next nocie to.. No nie wiem, ale bd mi przykro ^^
    + Masz zakaz usuwania/zawieszania bloga/blogów..!

    OdpowiedzUsuń
  19. Jak w ogóle możesz myśleć o zamknięciu bloga! :( Twoje opowiadania są super. Rozwijasz się z każdym rozdziałem. Ludzie to czytają - patrz ile masz zawsze komentarzy! Ja z moim autorskim opowiadaniem mogłabym tylko pomarzyć o takiej ilości. :> Serio.
    I współczuję problemów z komputerem :/, ja bym umarła gdyby skasowało mi się coś z mojej twórczości! Q.Q
    Ale ja tutaj o jakiś bzdetach a nic nie mówię o rozdziale!
    Otóż baaaaaaaaaaaaaaaaardzo mi się podobał. *.* Oj, bardzo. I lubię sposób w jak komponujesz(?) zdania - to takie płynne i obrazowe. *.* wow.

    PS. Komentuję po raz pierwszy tak w ogóle. ;P Hihihi.

    OdpowiedzUsuń
  20. Kocham kocham kocham Cię i Twoje opowiadania a to z " bólem dupy " mnie rozwaliło x) Życze ci weny i prooooooooszzzzzeeee nie zabijaj ich na końcu...

    OdpowiedzUsuń
  21. Jeśli zamkniesz bloga to ja się chyba powieszę D:
    Wiem, że ludzie nie zawsze komentują, ale, na miłość Jashina! To przeca nie znaczy że im się nie podoba...!

    W każdym razie. Jak najbardziej podoba mi się szybszy bieg zdarzeń i bardzo przypadł mi do gustu wątek z Kurotsuchi <3
    Zakochana, zarumieniona dziewczynka ratująca (wreszcie ktoś mu pomógł...! xD) Deidarze życie i Sasori, który jest zazdrosny, ale się nie przyznaje <333

    Nie musisz się śpieszyć z kolejnym rozdziałem moja droga, bo wiadomo że wena kocha od ludzi uciekać, ale spróbuj mi tylko zamknąć bloga, to Cię zjem! D<

    OdpowiedzUsuń
  22. Jashinie ja nie przeżyje zamknięcia tego bloga >.< notka super tymbardziej że wiele osób na nia długo czekało. takie długie przerwy sprawiają że notka jest jeszcze lepsza.
    Jako że nie umiem pisac twórczych komentarzy i pastwie sie nad nim jakies 3 minuty to tylko tyle dla ciebie hannaś, jestes moim bogiem sasodei
    Kimiko

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie wiem co napisać wiec najprościej: podobało mi się, kontynuuj nie musisz się śpieszyć :) pozdrawiam i życzę wielu pomysłów

    OdpowiedzUsuń
  24. Naprawdę świetna notka :D Z pośród ostatnich rozdziałów, ten podoba mi się najbardziej. Naprawdę nie chciałabym, żebyś kończyła bloga, gdyż od dawna czytam twoje opowiadania. (Z innych blogów także :) ) I jest to dla mnie jak część życia :P Po prostu ciężko by było bez nich. Z resztą bardzo mało jest już opowiadań SasoDei, a co dopiero dobrych jak twoje. Także życzę dużo motywacji i pozdrawiam cieplutko! :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Boskie, boskie, boskie <3.
    Biedny Dei-chan musiał się posunąć, do takiego taniego chwytu żeby odzyskać tego pendrive : D, ale spowodował tym zazdrość Sasorka, więc myślę, że na dobre to wyjdzie, teraz oboje są o siebie zazdrośni, więc może w końcu pójdą do rozum do głowy i sobie raz na dobre wyjaśnią że płeć piękna ich obu nie interesuje xd. Chciałabym, żeby w tym opowiadanku Hidan miał jakąś większą role, bo strasznie mi się podoba jak Go tutaj wykreowałaś, zboczony barman w gej pubie - lubię to :> xd! No ale cóż nie można mieć wszystkiego, tak czy siak fabuła jest genialna^^. I nie dość, że są pikantne scenki, to przy każdym rozdziale ryczę ze śmiechu xd.
    Mam nadzieję, że jednak nie porzucisz tego bloga, nawet jeżeli rozdziały mają się pojawiać rzadko, to mam nadzieję, że będą się pojawiać dalej <3. Życzę dużo weny i czasu wolnego na pisanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. aaaaaaaaaaa najebany hidan <3 hahahahahaha uwielbiam to! świetnie kreujesz postacie, podoba mi się :D rozmowa z hidanem mnie rozwaliła XD LOL, co ty chcesz porzucić bloga. Nie możesz, bo to jest po prostu boskie XD Będę tu wpadać częściej. A ty pisz dalej i nie przestawaj ^^

    OdpowiedzUsuń
  27. Ej, nie zamykaj bloga, jak ja go dopiero co odkryłam :) …
    Wena to kapryśna „kropka-kropka-kropka”, a i elektronika lubi zrobić sobie wolne (zwykle w najmniej odpowiednim momencie), więc rozumiem, że notki nie pojawiają się w takim tempie, w jakim wszyscy chcieliby je czytać. Co nie znaczy, że nie będziemy cię poganiać :).
    Ciekawi mnie postać Madary, a nawet się jeszcze osobiście nie pojawił. Pracował z Akasuną, ba, dobrze się dogadywali… a że obaj wolą płeć brzydszą… Co do poprzedniego szablonu: ‘Madara czy Deidara’, Sasori wyglądał, jakby miał ciężki orzech do zgryzienia. Po jednej zmysłowy, sadystyczny brunet, po drugiej uroczy, nierozgarnięty blondyn. Może zamiast bitwy kocic będziemy mieć tu bitwę kocurów?
    Za mało Hidana. Zdecydowanie o więcej proszę :) i ciekawe, czy wychlapie (albo już wychlapał) Akasunie o pendrivie. Nasz Jashinista nie wygląda na osobę potrafiącą trzymać język za zębami, a już na pewno nie po paru głębszych. Swoją drogą, ciekawe jak długo ma już numer Tobiego.
    Również postać Kakuzu, skąpego do bólu szefa gej-baru, mogłaby być ciekawym dodatkiem. Jego rozmowy z Hidanem w „Naruto” zawsze mnie bawiły.
    Piesek słodziutki. A kiedy wyobraziłam sobie, jak Kurotsuchi ciągnie go sprintem za sobą jak kamień… bezcenne.
    Ja też przyznaję, że Kurotsuchi nie zdobyła mojej sympatii, ale jednocześnie cieszę się, że JEST (choć jej charakter jest całkowitym zaprzeczeniem tego z „Naruto”). Nie każdego bohatera trzeba uwielbiać, ale każdy ma do odegrania jakąś rolę. Przecież gdyby nie było kogoś, kto szalałby otwarcie za Deidarą, Sasori nie miałby okazji pokazać, że jest o niego zazdrosny… potrzebny jest bodziec (w przypadku Sasoriego bardzo SILNY bodziec, bo okazywanie emocji idzie mu opornie, ale za to go kochamy ^^).
    Piszesz dobrze i ciekawie, ale trochę chaotycznie, czasami wiele trzeba sobie dopowiadać. Sęk w tym, że ty jako autorka widzisz historię trochę inaczej, bo masz wszystko w głowie i nawet, jak czegoś nie napiszesz, to i tak to wiesz, a czytelnik dostaje tylko to, co mu podasz na papierze (w tej sytuacji na ekranie). Postaraj się bardziej zadbać o ciąg przyczynowo-skutkowy. Najbardziej szkoda mi sceny, w której najpierw wkurzony jak diabli Sasori rzuca się na Deidarę... a chwilę potem blondyn budzi się z zanikiem pamięci, bo zleciał ze schodów jak ostatnia oferma.
    U mnie też trochę chaotycznie, ale cóż ^^ Nie każ nam czekać wieczności na następną część :)
    Arsan

    OdpowiedzUsuń
  28. Zajefajny blog, czekam z niecierpliwością na nowy rozdział. A jak tam twój komputer? Nadal nie żyje? Czy masz może nowy? Kocham Ciebie i Twoje opowiadanie ; )
    Amadeusz.

    OdpowiedzUsuń
  29. O raany! Dei o jego pomysły. Już się nie mogę doczekać następnego o dziewiątej :D Ktoś jak ja też lubi sobie komplikować życie, ale miał wyjątkowego pecha, że akurat mu się Akasuna no Sasori napatoczył po drodze :P
    Aż się boję myśleć co mu zrobi... Cóż, czekam ze zniecierpliwieniem na następną notę, tymczasem zapraszam do siebie

    http://akatsuki-vii-tajemnice-nieznane.blogspot.com/

    Ale ostrzegam, to mój pierwszy oneshot SasoxDei i w ogóle pierwsze yaoi w życiu, więc w razie coś, nie zabijaj :D

    Pzdr ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  30. TO najlepszy blog yaoi jaki czytałam! nie zamykaj tego bloga, błagam!!

    OdpowiedzUsuń
  31. Czy będzie można liczyć na następny rozdział Lalkarstwa?

    OdpowiedzUsuń