Dobra, jestem. Cześć wszystkim.
Nie będę się po raz kolejny rozpisywać dlaczego nota jest
dopiero teraz, bo do poprzednich cundości doszła mi jeszcze szkoła i praca,
zatem jest to raczej oczywiste.
Cóż mogę jeszcze powiedzieć, jestem serio zaskoczona, że
tyle osób wypowiedziało się pod poprzednią notą, za co naprawdę dziękuję.
Widzę, że mam dla kogo pisać i moja praca nie idzie na darmo.
I jeszcze jedno:
ZAPRASZAM NA
KONKURS~! --> Info w zakładce na górze. c:<
(Z góry przepraszam za koniec w Bardzo Złym Momencie, ale
nota jak na mnie i tak jest długa, a po prostu nie mam już czasu. ;n;)
W każdym razie, mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Enjoy~!♥
--------------------
Nigdy nie sądziłem, że
kiedykolwiek przyjdzie mi zachowywać się w ten sposób.
Miałem zdecydowanie za dużo
ubrań, z których żadne nie pasowało mi na dzisiejsze sam na sam ze
sfrustrowanym Akasuną, skutkiem czego mój pokój przedstawiał sobą obraz
skrajnej nędzy i rozpaczy, o rozlanej na dywan kawie nie wspomnę.
Po godzinnej mordędze wykopałem w
końcu z czeluści szafy jedyną nie pedalską koszulę, w jakiej byłem posiadaniu
ze względu na gust mojej matki, sukcesywnie przysyłającej mi paczki, i jakimś
cudem znalazłem odpowiednie spodnie. Ubrałem się szybko, po czym związałem
nisko włosy i w desperacji upchnąłem powstały wcześniej burdel w kącie.
Pokój wyglądał teraz na prawie
czysty. Dyskretnie przykryłem plamę po kawie kawałkiem szmatki i rozejrzałem
się po wnętrzu, wzdychając z samozadowoleniem.
- Idealnie.
Byłem więc gotowy. Wcisnąwszy
dokumenty i komórkę w kieszenie spodni, porwałem z wieszaka kurtkę i
dwadzieścia minut później wysiadałem już z pociągu na stacji metra niedaleko
domu Akasuny. W zasadzie nie
zastanawiałem się zbytnio nad nieco dziwnym faktem, że nie podał dokładnej
godziny, na którą miałem się u niego zjawić, więc moje zaskoczenie, gdy
stanąłem przed jego drzwiami było wprost proporcjonalne do obaw i frustracji.
W powietrzu wisiało coś bardzo
złego.
Wsunięta między drzwi mała
karteczka wydawała się być alegorią beznadziejnej nerwowości sytuacji. Czując
chłód w żołądku, zignorowałem ją, by zabębnić parę razy w drzwi; oczywiście bez
skutku. Po dłuższej chwili walki z samym sobą, trzęsącą się ręką wyjąłem kartkę
spomiędzy drzwi i odczytałem powoli treść. A potem znowu, i jeszcze raz, dopóki
całkowicie nie zbladłem.
Ów przeklęty kawałek papieru
wyraźnie informował mnie, że Akasuna przesiaduje właśnie w rezydencji Madary
Uchiha, gdzie został zaproszony w interesach. Nie byłoby w tym nic
podejrzanego, gdyby pominąć absurdalny fakt, iż profesor wyjątkowo twardo
polecił mi zjawić się tam we własnej osobie.
Kurczowo i ostatkiem życiowych
sił trzymając się nadziei, że Madara nie przytoczył mu już anegdotki na temat swego interesującego
znaleziska z gej baru, na zesztywniałych nogach powoli ruszyłem w kierunku
paszczy lwa.
Życie naprawdę się na mnie
uwzięło.
---
Sala była wielka. Wysoki sufit i
masywne ściany, wyłożone ciemnym drewnem wywoływały u mnie klaustrofobiczne
wizje, jednak mimo wszystko wolałbym spędzić tu resztę życia, choćby w białym
kaftanie, niż znaleźć się ponownie w obecnej sytuacji. To było zdecydowanie
zbyt wiele.
Przełknąłem nerwowo ślinę, od
dobrych kilku minut wpatrując się sparaliżowany w przeciwległą kanapę,
zajmowaną przez pana domu i Akasunę.
Puls bębnił mi w uszach.
Madara Uchiha niewątpliwie był przystojny.
Nie sposób również było przeoczyć
fakt, że jego usta prezentowały się niezwykle seksownie, nawet na tle
całokształtu jego aparycji, zwłaszcza gdy osuszał je językiem z kropelek sake, którą sączył niespiesznie ze
zdobionej czarki. Pieprzony burżuj.
W istocie, była jeszcze jedna
rzecz, o której nie miałem wcześniej pojęcia, a przyprawiała mnie właśnie o
wyjątkowy wysiłek w powstrzymywaniu wyuzdanych wyobrażeń.
Mój profesor lalkarstwa w jego
obecności wyglądał jeszcze bardziej pociągająco niż zwykle. Śmiem nawet posunąć
się do stwierdzenia, że gdybym kiedyś wpadł na nich przypadkiem obmacujących
się w ciemnym kącie, musiałbym wpierw zabawić się ze swoją prawicą, by być w
stanie ich unicestwić.
- Deidara, opamiętaj się. –
Usłyszałem polecenie wyjątkowo oschłego Akasuny. Zmarszczyłem z zażenowaniem
brwi, krzywiąc się, a kącik jego ust nieprzyjemnie drgnął.
- Hm? – Madara odłożył czarkę na
lśniący czarny stół i założył ręce na piersi, patrząc na niego pytająco. – O co
chodzi?
Ta sytuacja była absurdalnie nie
do zniesienia.
Wiele razy już postanawiałem
skrócić Sasoriego o głowę, ale tym razem jego nieprzewidywalność i ironia
przerosły moje wszelkie wyobrażenia. Wyprostowałem się sztywno, usilnie
starając się opanować irytację.
- Proponuję, żebyś omówił z nim
teraz szczegóły zlecenia. Zdaje się, że późna pora mu nie służy – Sasori posłał
mi wyjątkowo degradujące spojrzenie znad szklanki wody, a ja poczułem że budzi
się we mnie instynkt mordercy. Wciągnąłem głośno powietrze, ze skrajnym
oburzeniem marszcząc brwi, jednak zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, ten
posrany psychopata wstał i wyszedł, zostawiając mnie sam na sam z komendantem
tokijskiej policji.
Zapadła niezręczna cisza. Czułem
na sobie spojrzenie pary czarnych oczu, przewiercające mnie na wylot, nim w
końcu odezwał się:
- Masz wykonać dla mnie
płaskorzeźbę. Wzór i wymiary są tutaj. – Wyjął z kieszeni małą kartkę i podał
mi.
Otwarłem z niedowierzaniem usta i
zamarłem na moment. Mam u niego pracować?
Mógłbym założyć się o noc z Tobim,
że przez moment wyglądałem jak autentycznie niedorozwinięty, opamiętałem się
więc szybko i odebrałem od niego kartkę, by przyjrzeć się rysunkowi. Projekt
przedstawiał idealnie zwymiarowany herb klanu Uchiha. Ignorując fale narcyzmu,
bijące z tegoż dzieła, zapytałem się w duchu o jedno: gdzie, do cholery, on
chciał walnąć cokolwiek takich rozmiarów?!
- Chcę to mieć o tutaj, na
ścianie. – Uprzedził moje pytania, wskazując dłonią za siebie, na wielką,
czarną, prostokątną kolumnę. - Lepiej, żebyś się do tego porządnie przyłożył,
ma być wizytówką tej rezydencji, rozumiemy
się?
Jego czarne oczy jakby błysnęły
czerwienią, gdy odchylił się do tyłu na oparcie, zakładając ręce na piersiach.
Poczułem ucisk w klatce piersiowej. Poziom jego sadyzmu był potencjalnie wyższy
niż u Akasuny, co przyprawiało mnie o wrażenie rozchodzącego się po żołądku
lądolodu, mrożącego od środka wszystkie wnętrzności. No to wpadłem.
- Oczywiście – odparłem, nie do
końca świadomie wbijając sobie palce w uda. – Kiedy mam zacząć?
- W przyszłym tygodniu, wkrótce skontaktuję
się z tobą odnośnie szczegółów i płatności. Jakieś pytania?
Wyprostowałem się, zerkając
jeszcze raz na kartkę i zaprzeczyłem głową, po czym podniosłem na niego
spojrzenie. Ku mojemu absolutnemu zdębieniu, Madara pochylił się powoli w moją
stronę, opierając brodę na dłoniach. Kącik jego ust drgnął lekko w prawie
niewidocznym, cynicznym uśmiechu.
- Więc to ciebie w końcu wybrał.
Zamrugałem, skonsternowany.
- Można się było spodziewać,
wyglądasz jak jeden z jego projektów. Mówiłeś, że jak się nazywasz? – Sięgnął po
butelkę sake i nalał trunku do dwóch czarek, podsuwając mi jedną z nich.
- Nie mam pojęcia o czym pan mówi
– zająknąłem się nerwowo, starając się wytrzymać jego spojrzenie, choć miałem
wrażenie, że zaraz spłonę.
- Czy ty się mnie boisz? –
zapytał powoli, z wyjątkową satysfakcją w głosie, unosząc lekko brew. –
Przezabawne. Rozumiem, że to ty jesteś autorem przecudnego posągu, którego
fotografie przypadkiem dostały się w moje ręce?
Moje płuca nagle zmniejszyły swą
objętość do zera. Poczułem gorąco, zalewające mnie od czubka głowy, a potem
lodowaty dreszcz. Nie, nie i jeszcze raz nie. To nie mogło się tak skończyć.
- Powiedziałeś mu?! –
wykrztusiłem natychmiast, nie zastanawiając się co mówię. – Znaczy… powiedział mu
pan?
Madara wyprostował się i zmierzył
mnie badawczym spojrzeniem, po czym dopił sake.
- Raczej nie byłby zadowolony,
jeśli o to pytasz. Radzę zatem przyłożyć się do zlecenia, które otrzymałeś ode
mnie. Ufam, że odpowiada ci taki układ.
- Oczywiście, absolutnie,
bezwzględnie – potwierdziłem na wydechu, przytakując głową jak idiota. – Będzie
idealnie, przysięgam.
- Świetnie. Cieszę się, że się
zrozumieliśmy. A teraz częstuj się, zanim poślę po szofera. Odwiezie cię do
domu – podsumował Uchiha, podsuwając mi nieruszoną czarkę sake i wstał,
wyciągając z kieszeni telefon.
Jedyna przytomna cząstka mojej
świadomości zarejestrowała tylko jego krótką rozmowę z szoferem, potem z
Akasuną, który nagle zjawił się w pomieszczeniu, aż w końcu wyjście na
dziedziniec w asyście samego Madary.
Nie odezwałem się ani słowem od
momentu tamtej dyskusji. Jechaliśmy w najwygodniejszym samochodzie, jaki
kiedykolwiek widziałem na oczy, w absolutnej ciszy, mimo że ten baran siedział
tuż obok mnie. Wyglądało na to, że zamierza całkowicie ignorować fakt, że
istnieję, dopóki sam wyraźnie go nie sprowokuję. Powoli zacząłem odczuwać
dobitne konsekwencje swojej nieodpowiedzialności.
- Dziękuję – usłyszałem nagle
głos Sasoriego. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że jesteśmy już na miejscu.
On otworzył drzwi i po prostu sobie wyszedł, nie racząc na mnie zaczekać.
Zmarszczyłem więc czoło i wypadłem z samochodu, idąc za nim szybkim krokiem.
Zatrzymał się dopiero przy
drzwiach, otwierając je niespiesznie kluczem, a ja stanąłem za nim, zastanawiając
się co powiedzieć. Akasuna odwrócił się do mnie i uniósł wysoko brwi.
- Masz jakąś sprawę? - zapytał, naciskając klamkę.
- Nie zaprosisz mnie do siebie?
- Dlaczego miałbym? – Jego brwi
uniosły się jeszcze wyżej, gdy zmierzył mnie spojrzeniem z niechęcią. Poczułem
jak robi mi się niedobrze. Nie byłem w stanie uwierzyć, a raczej nie docierało
do mnie, że mógł aż tak wziąć do siebie ten kretyński incydent. Przez głowę
przeszła mi niezbyt pocieszająca myśl, że jest przewrażliwiony, bo może miał
niezbyt ciekawe przeżycia. Właściwie, nigdy się nad tym nie zastanawiałem.
Czemu ktoś taki jak on żyje całkiem sam i jest wyraźnie aspołeczny?
- Myślałem, że porozmawiamy.
Sasori wpatrywał się we mnie
przez chwilę z beznamiętnym wyrazem twarzy, po czym pchnął drzwi i odsunął się,
gestem zapraszając mnie do środka. Zamrugałem, zaskoczony.
- Mam wysłać ci pisemne
zaproszenie? – zironizował, wyraźnie zmęczony.
- Nie trzeba – odparłem tylko,
przekraczając próg i zdejmując buty. Zaczekałem aż on zrobi to samo, po czym podążyłem
za nim do kuchni, gdzie usiadłem przy małym stole, obserwując jego poczynania.
Akasuna umiał dobrze gotować. A
ponieważ był to niezaprzeczalny fakt, absolutnie rozjebał mnie moment, w którym
otworzył zamrażarkę i wyjątkowo niedelikatnie wykopał z jej wnętrza dwie wielkie gotowe zapiekanki do odgrzania i
jakimś cudem wepchnął obie naraz do mikrofalówki, ustawiając odpowiednią
temperaturę. To chyba były jego zasoby żywności, na wypadek momentu absolutnego
lenistwa, czy raczej – w jego przypadku – absolutnego braku czasu pomiędzy
struganiem lalkowego porno.
Urządzenie buczało cicho. Sasori
poukładał alfabetycznie wszystkie przyprawy na półce, pościerał blat, nalał
soku do dwóch szklanek i dopiero wtedy z wyraźnym bólem odwrócił się do mnie,
stawiając naczynia na stole.
- Dzięki – odezwałem się,
próbując zagaić jakąś rozmowę. W tym momencie mikrofalówka głośnym dzwonkiem
zakomunikowała, że żarcie już gotowe. Akasuna wyjął parujące zapiekanki z jej
czeluści, wrąbał je na dwa talerze, chwycił z lodówki keczup i, ku mojemu
zdziwieniu, zasiadł ze mną przy stole, mówiąc:
- Zamieniam się w słuch.
Tego spodziewałem się najmniej. W
nerwowym odruchu zgniotłem zapiekankę w ręce, parząc palce gorącym serem. O
niebiosa, dlaczego mnie to spotyka?
- Widziałeś mnie z Kurotsuchi,
tak?
Sasori z niezmiennym wyrazem
twarzy, nie spuszczając ze mnie wzroku, upił sok. Uznałem to za potwierdzenie.
- A więc: nie, nie ruchałem się z
nią w krzakach, nie byłem pijany, nie zapłaciłem jej, nie pocałowałem jej,
NAWET JEJ NIE LUBIĘ.
- Masz ciekawą tendencję do
znajdowania się w jednoznacznych sytuacjach z nią w mojej obecności. –
skomentował tylko, zaczynając jeść.
- Naprawdę myślisz, że z własnej
zasranej woli dotknąłbym jakiejkolwiek baby? – Zirytowałem się, odkładając trupa
zapiekanki na talerz.
- Nie wnikam w twoje fetysze.
- Twoim jest chyba znęcanie się
nad ludźmi – zauważyłem, patrząc na niego wkurzony.
- Interesująca interpretacja –
odparł pomiędzy jednym a drugim kęsem. – Może przejdziesz do meritum?
- Naprawdę obrażasz się
śmiertelnie o jedną kretyńską sytuację, w której nawet do niczego nie doszło?
Kurwa, musiałem ją do czegoś zmusić, a ma kisiel w majtach na mój widok, to był
najprostszy sposób! - wybuchłem w końcu,
przestając nad sobą panować.
- Nie jestem głuchy, Deidara –
Akasuna zgasił mnie lodowato, przełykając ostatnią porcję zapiekanki i otarł
usta. – Uwierz mi, mam już dość użerania się z ludźmi, którzy absolutnie z
nikim się nie liczą. Widziałem już dość w twoim wykonaniu.
- Co niby masz na myśli? Sugerujesz,
że cię olewam? – Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że to zdanie w moich ustach,
kierowane akurat do niego zabrzmiało niebotycznie kretyńsko.
- Sugeruję, że jesteś
niewystarczająco dojrzały, że się z kimkolwiek wiązać – wypalił nagle cierpko,
a ja otwarłem usta i zawiesiłem na nim zdębiałe spojrzenie.
- Ale ty… że niby ty ze mną
chciałeś CO? – zapowietrzyłem się, z wrażenia wsadzając łokieć w keczup.
Zastanawiając się intensywnie czy to moja wada słuchu czy raczej galopująca
schizofrenia, usiłowałem odpowiednio zinterpretować sens jego słów. Sugestia,
że chciał być ze mną na dłużej uderzała mnie swoim absurdem, bo JAK TO.
Sasori najwyraźniej zdał sobie
sprawę co właśnie powiedział, bo wyjątkowo dziwnie się skrzywił i bez słowa
wstał od stołu, wychodząc z kuchni.
- Idę na górę – rzucił tylko za siebie, kiedy zniknął mi z
zasięgu wzroku, zostawiając mnie samego z chorym mętlikiem w głowie. Absolutnie
przestałem ogarniać co się dzieje. Jakim cudem on mógł okazać się taki drażliwy
na punkcie wiązania się z kimś?
Zeżarłem powoli zapiekankę,
pozbierałem naczynia ze stołu, po czym cicho i z sercem na ramieniu wszedłem po
schodach. Drzwi do sypialni były zamknięte. Zignorowałem kompletnie fakt, że
włażenie bez pozwolenia do cudzej sypialni to szczyt bezczelności i otwarłem
szybko drzwi, po czym malowniczo i z impetem wpadłem na Sasoriego, w efekcie
końcowym lądując kalecznie na podłodze, z kolanem w jego kroczu. Zdążyłem
zmówić tylko krótką modlitwę, zanim podniósł się, trzasnął drzwiami i wtargał
mnie za fraki na łóżko.
- Nie uczył cię nikt, że trzeba
pukać? – warknął, nachylony nade mną, wciąż trzymając w rękach mój kołnierz. –
Naprawdę chcesz mnie wkurwić?
- To da się bardziej? – spytałem,
oddychając nierówno. On tylko wykrzywił usta.
- Spróbuj, a… – Niestety nie dowiedziałem
się co, bo w nagłym ataku straceńczej odwagi pociągnąłem go za ramię, skutkiem
czego upadł na mnie na łóżko.
Jego pachnąca czymś cholernie
przyjemnym szyja znalazła się tuż przy moim nosie. Przełknąłem ślinę.
W momencie, gdy dotarło do mnie
jakie mogą być skutki tej absolutnie kretyńskiej decyzji, Akasuna podniósł się
powoli na rękach i zawisł nade mną, skrajnie zirytowanym wzrokiem mierząc moją
twarz.
- Nie zapomniałeś się
przypadkiem? – spytał cicho.
- Tego nie miało być – odparłem
na wydechu.
- Ciebie nie miało tu być. –
Usłyszałem w odpowiedzi i natychmiast zrobiło mi się nieprzyjemnie duszno.
Jego twarz znów przybrała wyprany
z emocji wyraz. To było gorsze niż gdyby darł się na mnie godzinami. Nie mogąc
znieść tej obojętności, odezwałem się na ściśniętym gardle:
- Więc mnie wyrzuć. – jednak nie
poruszył się ani o milimetr. Wisiał tylko nade mną z miną identyczną jak ta,
którą rzeźbił u wszystkich swoich lalek, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Słyszałeś, co powiedziałem –
odezwałem się po chwili ciszy, skonsternowany jego brakiem reakcji, a on odparł,
ledwo poruszając ustami:
- Wolałbym zamknąć w gablocie.
- Co?
Zmarszczyłem czoło, przywołując
na twarz wyraz skrajnego niedowierzania.
- Jesteś irytujący.
- Jesteś irytujący.
Spojrzałem na jego ściśnięte
wargi.
A potem tak po prostu złapałem go
za krawat i przyciągnąłem do siebie, prowokując wyjątkowo niewinny pocałunek.
Najwyraźniej tak bardzo go to zaskoczyło, że nie zdążył dopuścić do siebie
faktu zaistnienia obecnej sytuacji, jednak już po chwili sam przejął kontrolę.
Jego chłodne palce sunęły powoli po mojej szyi, by wplótł je ostatecznie w moje
włosy, przyprawiając mnie o dreszcze.
- Jesteś najbardziej bezczelnym
gnojkiem, jakiego widziały moje oczy. – Usłyszałem, gdy podniósł się na moment,
by zaczerpnąć powietrza.
Jezus Maria Święta, Boska Jashinie mój kochany.
OdpowiedzUsuńChciałabym wypisać tu wszystkie teksty które mnie rozwaliły swoim istnym geniuszem, a było ich sporo i Cię za nie wielbię i kocham, ale niestety tylko napiszę komentarz i muszę znikać xD
Ale wielbię Cię tak samo jak za to, że nie zrobiłaś z Deidary płaczącej cioty, co było nie było zawsze mnie odrzuca.
Smutek jest że skończone w takim momencie, ale trudno, jakoś trzeba sobie z tym poradzić, i jak najbardziej rozumiem i szanuję że nie mogłaś nie mieć siły na ciągnięcie tego xD
Ale wiesz~ Tak jakbyś kiedyś, kiedyś tam, przy okazji miała wenę i chęć na napisanie sequela, to zawsze chętnie~ >D
Czytając to wydawałam z siebie na przemian szeregi westchnięć i pisków z całej gamy większości możliwych u człowieka emocji, aż moja mama zaczęła się na mnie dziwnie patrzeć xD
Ale cieszę się strasznie że napisałaś tą serię i totalnie czekam na więcej~ :3
No wiesz, moja mama zawsze się dziwnie na mnie patrzy jak czytam teksty hannami ;d Nie mniej jednak notka piękna i już nie mogę się doczekać nexta. :C Hannami - może wyśle Ci lapka na święta to częściej bd pisać xD
UsuńOhayo!
Notka supeeeer :D szkoda że skończyła się w takim momencie. Ale ostatnie słowa Sasorka komentujące Dei'a były super hehe :D
OdpowiedzUsuńPodziwiam Twój styl pisania. Kocham czytać twoje opowiadania. szkoda tylko że z braku twojego czasu jest ich mało ale szczerze to warto czekać :D życzę weny dużoooo i pozdrowionka :*:*
Omgomgomgomg <3 Kłaniam się, oddaję cześć i podziwiam za taki talent <3 Uwielbiam twoje notki :D
OdpowiedzUsuńTak się zastanawiam, czy w niedalekim czasie Madara odegra jakąś znaczącą rolę *^* Nie, żeby coś, ale jak dla mnie, to mógłby pokazać Sasoriemu te zdjęcia. Ciekawa jestem, co zrobiłby Deidara xD
A Sasori to ciota, obraża się o byle cooo :c Jednak zakończenie zajedwabiste :3
Weny i kolejnej notki w niedługim czasie ^^
Przyjemni się to czyta, jest to raczej komedia, ale pisana bardzo dobrze. Zaskakują mnie słowa użyte w tym opowiadaniu, są takie wyszukane. Chyba musisz czytać dużo książek, że umiesz coś takiego robić, choć czas i praktyka ile się pisze też robią swoje. Ale słowa, wyszukane zresztą skądś się uczy.
OdpowiedzUsuńChyba Sasori specjalnie polecił Mandarze Deidarę, żeby zrobił mu herb. Bo wszystko wskazuje na to, że to było zaplanowane, choć nie mam pewności co do tego. Ale go nie było nawet w domu tylko kartka w drzwiach. A potem, jak jeszcze Deidara tam był to dostał taką propozycję. Ciekawa jestem, czy Sasori wierzy tak w zdolności Deidary, czy po prostu to jakaś zemsta, czy wyładowanie swojej frustracji.
Wydawało mi się, jak tak Sasori zachowywał się w tym rozdziale, że jest zazdrosny o to, że Deidara coś robił z tą dziewczyną. Ale może też czuł jakiś żal z wyjętych wniosków po zachowaniu Deidary, że nie jest on emocjonalnie gotowy na związek.
Bronienie się Deidary, wszystko tak jasno i dokładnie mówiło, ale najbardziej to i tak pokazał to w czynach, na łóżku ciągnąc go za ramię czy krawat do siebie. Ta końcówka byłaby świetna. Nie obraziłabym się, jakby w następnym rozdziale zaczęła się akcja po niej XD.
Jak ja uwielbiam takie długie rozdziały!
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobało i czekam na więcej <3
Aww to było urocze. Dlatego wybaczam ci, że przerwałaś w takim momencie. C: I ten charakter Madary jest boski:33 Czekam niecierpliwie na dalsze części.
OdpowiedzUsuńAbsolutnie, niezaprzeczalnie genialne. I jak mogłaś w ogóle pomyśleć, że nie masz dla kogo pisać. Ja wchodzę tu prawie codziennie.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału. Tak lubię demonicznego Madarę i mam niestety jakieś złe przeczucia, że będzie próbował trochę namieszać pomiędzy Sasorim a Deidarą. Nie dziwię się Sasoriemu, że chciałby zamknąć Deia w gablocie. Sama chętnie uczyniłabym to.
Omg, omg, omg, G-E-N-I-A-L-N-E! Szkoda, że w takim momencie się skończyło, ale to akurat dobrze dla autorki, bo pozostawia taki niedosyt w czytelniku, że ten będzie co chwila myślał o tym co będzie w nowym rozdziale i kiedy on się pojawi (tak, tak, ze mną na czele!).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :)
Jeej! Wreszcie się doczekałam. Świetna notka, Dei odważny jakich mało. Genialnie opisałaś akcje u Madary - serce mi przez moment tak z emocji załomotało, że można by przypuszczać, iż to ja wyrzeźbiłam nagiego Akasunę xdd, - może za bardzo się wczułam. Rewelacyjny wpis i już z niecierpliwością czekam na kolejny z nadzieją, że szybko się pojawi.
OdpowiedzUsuńlalkowe porno <3
OdpowiedzUsuńAbsolutnie cudowne! Jedyne czego brakuje to... więcej, więcej WIĘCEJ! :D Oczywiście rozumiem twoją sytuację, ale nie mogę się doczekać kolejnej części. Życzę dużooo szczęścia i weny ;)
OdpowiedzUsuńO bogowie, absolutnie, całkowicie i bezkompromisowo GENIALNE. Nie będę narzekała na długość (która była krótka), bo strasznie ciesze się, że w ogóle coś było i chyba niedługo przeczytam całe Lalkarstwo od początku. Ta.. ośmielę się TO nazwać 'zazdrością' chociaż w wykonaniu Sasoriego jest naprawdę specyficzna. W ogóle cała ta 'kłótnia' (bo w sumie kłócił się tylko Dei) była boska i już się nie mogę doczekać, co z tego wyniknie. Taki Sasori i taki Deidara, próbujący stworzyć związek? Chcę więcej!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, buziaki ;3
Niedługo przyszło szybciej niż oczekiwałam.
UsuńPrzeczytałam drugi raz i dalej jestem pod wrażeniem ;3
Domek, ciepłe łóżeczko, laptopik... a do tego dobra lektura na koniec dnia :) To się nazywa raj!
OdpowiedzUsuńMusiałam co prawda przebrnąć przez trzy rozdziały wstecz, bo nie pamiętałam, co się działo, ale dałam radę. Jedna uwaga: wiem, że z bloggerem jest cieżko się dogadać, jak również i z onetem, ale przydałoby się ujednolicić fonty. Źle wygląda, jeśli w jednym rozdziale jest duży, a w drugim zwykły. Taka sytuacja ma miejsce w 5 rozdziale "Lalkarstwa...". Poza tym przy długich tekstach powinno się używać fontów szeryfowych (Times, Times New Roman), jeśli wiesz, o co chodzi. Ułatwia to w znacznej mierze czytanie. Ale to taka drobna uwaga. Po prostu niedawno zainteresowałam się obróbką tekstów no i tak jakoś...
Jeśli chodzi o ten rozdział, to końcówka troszkę przewidywalna. Mam nadzieję, że jednak nie schrzanisz sprawy i następny rozdział będzie niespodzianką ;) Błędów... raczej nie było... Chyba tylko raz w którymś dialogu była kropka i po myślniku nie było zaczęte z dużej litery... Nie wiem w sumie, czy akurat w tamtym przypadku to był błąd... zaraz poszukam tego zdania.
Poza tym nic nie rzuciło mi sie w oczy.
Hmm...
"- Proponuję, żebyś omówił z nim teraz szczegóły zlecenia. Zdaje się, że późna pora mu nie służy – Sasori posłał mi wyjątkowo degradujące spojrzenie znad szklanki wody, a ja poczułem że budzi się we mnie instynkt mordercy. Wciągnąłem" brakuje kropencji
"- Dziękuję – usłyszałem nagle głos Sasoriego." sama mi to tłumaczyłaś :) "- Dziękuję. – Usłyszałem nagle głos Sasoriego." Hannami-sensei :)
"- Masz ciekawą tendencję do znajdowania się w jednoznacznych sytuacjach z nią w mojej obecności. – skomentował tylko, zaczynając jeść." tu kropencja za dużo mi się zdaje.
"- Nie jestem głuchy, Deidara – Akasuna zgasił mnie lodowato, przełykając ostatnią porcję zapiekanki i otarł usta." Kropa
"- Ale ty… że niby ty ze mną chciałeś CO? – zapowietrzyłem się, z wrażenia wsadzając łokieć w keczup." Z dużej "zapowietrzyłem". I sytuacja super ;) Wstają z łóżka a tam pełno keczupu~! Tęsknię za nim ToT
I to tyle, jeśli chodzi o ewentualne błędy, bo w reszcie tekstu takowych nie znalazłam.
Fap... fabuła rozwija się bardzo stopniowo. Aż intryguje mnie, co się stało w przeszłości Sasoriego! To kocham w Twoich opowiadaniach, bo... nigdy w sumie nie wiadomo, co siedzi w sercach bohaterów. Przynajmniej takie odnoszę wrażenie :)
Jeśli piszę trochę bardzo nieskładnie i chaotycznie, to przepraszam. Troszkę późno jest, więc... to dlatego...
Hmm... czekam do następnego i... w sumie tyle ode mnie :) Musze ścisnąć poślady i wziąć się za to opowiadanie na Twój konkurs ;)
Achm! W ogóle maluczkimi kroczkami wracam do blogowania. Razem z przyjaciółką założyłyśmy bloga... może miałabyś ochotę poczytać w przerwie na snickersa to, co tworzymy już ponad pół roku? :) zostawię link, tak troszkę nieśmiało, ale... bywa: dary-losu.blogspot.com :)
Pozdrawiam i życzę powodzenia w szkole i w pracy! Odezwij się czasem na gadu ;)
Ten-Kate
Późna pora i pisanie noty na wpół trzeźwo pomiędzy jedną a drugą nocką w pracy robi swoje. \o/ Nie ma to jak tłumaczyć coś komuś, a potem samemu wyjść na debila. xD W każdym razie dziękuję, że mnie poprawiłaś. Wstyd mi przyznać, ale tak bardzo nie miałam czasu i byłam tak bardzo nieprzytomna, że nawet nie sprawdziłam tej noty przed wstawieniem jej, stąd niedociągnięcia w postaci błędów kropkowych.
UsuńWiem, że końcówkę można było łatwo przewidzieć, ale to zabieg celowy. c:< Mam jeszcze trochę w planie, nim skończę Lalkarstwo.
Na bloga, oczywiście, wpadnę w wolnej chwili. ♥
Dziękuję za komentarz.
Jezuuuuu... kocham to! Nic nie opisze tego zaciesznego wyrazu mojego lica jak widze nowy rozdział "Lalkarstwa" <3
UsuńW piździet mój Bogu ty, nawet nie wiesz jak ja sie raduje z tej notki, wyjdzie z tego długie opowiadanie niz długi one-shot. Ale notka super jak zawsze
OdpowiedzUsuń~Kimiko
Bosko~! Ja chcę jeszcze! I najlepiej niech już się pieprzą :D
OdpowiedzUsuńtak! TE sceny opisywane przez hanami są takie boskie. pierwszy rozdział rozwala system :)
Usuńkj.vdbk.zbvkcz.zckvzckvkjdbgjkbdzagvb *^* DALEJ, WIĘCEJ WIĘĘĘĘCEEEEJ *^*
OdpowiedzUsuńUwielbiam dialogi Deidary z Sasorkiem. Hannami jesteś wielka. Zostałaś oficjalnie mianowana przeze mnie Boginią SasoDei i w ogóle yaoi.
OdpowiedzUsuńKocham cię!!
Bardzo mi się podobało i proszę o następną cześć :) życzę weny i wogóle tego typu :P
OdpowiedzUsuńOhayo. ^^
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie części "Lalkarstwa w pigułce" i muszę przyznać, że strasznie mnie wciągnęło.;) Masz talent, niezaprzeczalnie. :3 Tak ogółem, mi się bardzo podobała każda część, ale muszę się przyznać ,wstydziłam się dodać komentarza, ale oto jest. Mój pierwszy. No i co ja jeszcze mogę powiedzieć? Życzę ci weny i czekam na następną część. ;D
Borze, kobieto, jesteś genialna!!
OdpowiedzUsuńNie przesadzam pisząc że twoje opowiadania SasoDei są najlepszymi jakie czytałam. Cudowne teksty, zajebiste sceny i REALNOŚĆ POSTACI, są tylko wycinkiem twojego geniuszu :3 Co mi się najbardziej podoba, to to że mój mąż, aka Deidara, nie jest płaczliwą ciotą z inteligencją mydła w płynie, jak w większości polskich fanficków. Żadnych literówek!! Ani innych gówien jak pisanie słów nieoddzielnie itp. Kończąc, jesteś świetna, nie przestawaj robić tego co robisz ;D Niech Matka Wena cię nie opuszcza.
[Za wszystkie błędy przepraszam, ale piszę pod wpływem emocji i mam coś na kształt dysgrafii :3]